Strona:PL Alighieri Boska komedja 423.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podobnie moje runęły widzenia,
Jak tylko jasność padła na twarz moją
Większa daleko niżli nam zwyczajna.
Zwracam się tedy, chcąc widzieć gdzie jestem,
W tem głos zawołał: „Tu jest wchód na górę;“
To mnie od innych myśli oderwało,
I chęć tak chyżą obudziło we mnie
Obaczyć kto był ten, który przemawiał,
Że nigdyby się ukoić nie dała,
Nimby ze swoim spotkała się celem.
Lecz mi zabrakło siły, jak to bywa,
Kiedy nam słońce gnębi wzroku władzę
I zbytnim blaskiem postać swą zasłania.
— „Jest to duch boski, co bez naszej prośby
Drogę na górę wskazywać nam raczy,
A sam w jasności własnej się ukrywa.
Robi on z nami, jak człek z samym sobą:[1]
Bo kto próśb czeka, widząc nędzę czyją,
Już się złośliwie ku odmowie skłania.
Zgadzajmy tedy krok z wezwaniem szczerem:
Szczeblujmy w górę, nim ciemność zapadnie,
Bo potem iść już nie podobna będzie,
Aż póki dzień nam nie zaświta nowy.“ —
Tak mówił Wódz mój, i obaśmy razem
Ku schodom nasze obrócili stopy.
Skoro na pierwszym stopniu już stanąłem,
Uczułem niby ruch skrzydła w pobliżu...
W twarz mi wionęło i głos jakiś rzecze:

  1. W oryginale jest: Si fa con noi, come l'uom si fa sego; to jest: anioł pospiesza nam z pomocą, nie czekając prośby naszej, jak człowiek, który zawsze rad pomaga sobie w każdej potrzebie.