Strona:PL Alighieri Boska komedja 299.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy w Niebie może zapadł wyrok nowy,
Że potępieni wchodzicie w me groty?“
Naonczas Wódz mój ujął mnie za ramie
I wzywał słowy, ręką i znakami,
Abym cześć złożył wzrokiem i kolanem;
A potem odrzekł: „Nie z własnej ja woli
Przychodzę tutaj: z wysokiego nieba
Zstąpiła Pani, i skutkiem jej prośby
Wspieram ja tego towarzystwem mojem.[1]
Gdy wolą Twoją jest, abym obszerniej
Objaśniał tobie stan nasz rzeczywisty,
Chęć moja twojej oprzeć się nie zdoła.
Jeszcze dlań wieczór nie nadszedł ostatni;[2]
Lecz przez swą płochość tak był blizkiem jego,
Że bardzo mało miał przed sobą czasu.
Jak powiedziałem, byłem ja wysłany
Abym go zbawił; a innej nam drogi
Nie było nad tę, którą się udałem.
Już mu wskazałem cały ród zbrodniczy;
Zamierzam teraz pokazać mu duchy,
Pod twem zwierzchnictwem gładzące swe winy.
Długo by mówić jak'em go ratował:
Z wysoka zeszła moc, która mnie wsparła,
Żem go tu przywiódł widzieć cię i słyszeć.
Raczże łaskawym być przybyciu jego:
Szuka on tutaj wolności tak drogiej,
Jak to każdemu dobrze jest wiadomo
Ktokolwiek dla niej życia się wyrzeka;

  1. Wiadomo już, że Wirgiliusz przewodniczy Dantemu w pielgrzymce jego, ujęty prośbą Beatricze (Obacz Piekła Pieśń II.).
  2. Zamiast: jeszcze on (Dante) nie umierał.