Strona:PL Alighieri Boska komedja 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc ja, ażeby zwrócić baczność Wodza,
Powiódłem palcem od brody do nosa, —
O czytelniku! jeśli się zawahasz,
Dać wiarę temu, co ci teraz powiem,
Nic w tem dziwnego, kiedy ja zaledwie
Sam wierzyć mogę, — ja, którym to widział.
Gdy wzrok mój na nich utkwiony trzymałem,
W tem na jednego z nich wąż sześcionożny
Rzucił się nagle, i wpił się weń cały:[1]
Średniemi łapy brzuch jego obwinął,
A zaś przedniemi ścisnął mu ramiona,
Potem go w oba ukąsił policzki; —
Tylne swe nogi na uda wyciągnął,
A ogon zasię puścił między niemi
I ztyłu w górę wzdłuż pleców wyprężył.
Nigdy tak powój nie wszczepiał się w drzewo,
Jak członki swoje ów potwór straszliwy
Uwikłał w członki tego potępieńca.
Potem się zleli i barwy zmieszali,
Jak gdyby z wosku gorącego byli,
I już na żadnym niezostało znaku,
Czem jeszcze każdy zdawał się przed chwilą.
Tak na papierze do ognia zbliżonym
Zaraz się barwa brunatna rozchodzi,
Nie czarnać jeszcze, lecz już i nie biała.
Dwaj inni, patrząc na to, zawołali:
„Biedny Agnelo, jakże się ty zmieniasz!
Patrz! już nie jesteś ni dwa, ani jeden!“ —

  1. Wąż sześcionożny, jest to właśnie Cianfa, który dla tego skrył się był od swych towarzyszy, aby zmieniwszy się w węża, napaść potem na jednego z nich. Ten, na którego wąż, Cianfa, się rzucił, jest to Agnelo Bruneleschi, Florentyńczyk, ponoszący tu karę za kradzież publicznego grosza.