Strona:PL Alighieri Boska komedja 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za to, jak widzisz, nagi w poprzek drogi
Leży i musi najpierwej uczuwać,
Jak wiele waży każdy co przechodzi. —
Podobne męki znosi i teść jego.[1]
W tym samym dole, są inni z tej rady,
Którzy dla żydów ziem nasieniem byli.[2]
Widziałem wonczas, jako się Wirgili
Dziwował nad tym, który tak haniebnie
Na krzyżu swoim leżał rozciągnięty,
W wygnaniu wiecznem. — Po niejakiej chwili
Zwrócił się z temi do Braciszka słowy:[3]
„Chciej nam powiedzieć, jeśli ci jest wolno,
Niemasz-li w prawo jakiego otworu,
Którędy oba moglibyśmy wyniść,
Żadnego z czarnych niezmuszając duchów
By nam pomogli wybrnąć z tej przepaści?“
A ten odpowie: „Bliżej niż rozumiesz,
Jest skała, która od wielkiego koła
Idąc, przecina wszystkie straszne doły,
I tylko nad tym jednym zawalona,
Nie zwisa nad nim; będziecie więc mogli
Po tych zwaliskach podnieść się, bo one
Leżą po bokach i kryją głąb dołu.“ —
Wódz mój stał chwilę ze spuszczoną głową,
A potem rzeczę: „Źle nam rzecz opisał,
Ten, co tam hakiem grzeszników odziera.[4]
Na to Braciszek: „W Bononji jeszcze
O wielu wadach djabelskich słyszałem,

  1. Teść Kaifasza, Annasz, do domu którego naprzód przyprowadzono Chrystusa, po pojmaniu go (Ew. Ś. Jana XVIII, 13.).
  2. To jest że z tych, którzy uradzili zabić Chrystusa, urosły później, wszystkie klęski, jakie spadły na Żydów.
  3. To jest do Catalano.
  4. Teraz dopiero Wirgiljusz spostrzegł się, że djabeł oszukał go, mówiąc, że dalej znajdą podróżnicy most nie zwalony. (Ob. Pieśń. XXI.)