Strona:PL Alighieri Boska komedja 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz kędy ciśnie ją fortuny ręka,
Tam się przyjmuje jako ziarno zboża,
Puszcza porośle i w drzewo wyrasta.
Harpije, liściem karmiące się jego,
Ból mu sprawują i bólu otwory. —
I my z innymi pójdziem po swe zwłoki,[1]
Lecz nie dla tego by je przywdziać na się;
Nie słuszna bowiem przyjść znowu do mienia,
Którego człowiek sam siebie pozbawił.
Tu je przywleczem, i w tym smętnym lesie
Nieszęsne ciała będą zawieszone —
Każde na drzewie swej dręczonej duszy.“

Jeszcześmy baczność na ten pień zwracali,
Sądząc, że zechce jeszcze co powiedzieć,
Kiedy nas zdziwił hałas niespodziany,
Właśnie jęk tego, co na stanowisku
Poczuje dzika i myśliwą zgraję,
I słyszy wrzawę zwierząt i gałęzi.
Aż oto z lewej wypadają strony
Dwaj potępieńcy, poszarpani, nadzy,
Tak umykając szybko, że swym pędzie
Łamali wszystkie gałęzie po lesie.[2]
Pierwszy z nich wolał; „Przybądź, przybądź śmierci!“
Drugi, któremu zapewne się zdało,
Że biegi zbyt wolno, krzyczał: „Lano! Lano!
Nogi twe niegdyś nie były tak chyże
W owej potyczce przy Pjeve del Toppo![3]

  1. Mianowicie w dzień sądu ostatniego.
  2. Dwaj marnotrawcy.
  3. Lano, obywatel z Sienny był to sławny marnotrawca, należał do stronnictwa Gwelfów. Zginął on w potyczce przeciw Aretynom w roku 1280; bo po stracie całego majątku, nie chciał ratować się od śmierci, lękając się, aby żyjąc dłużej, nie wpadł w ostateczną nędzę. Ten, co wołając pędzi za Lano, jest to Jakob da Sant Adrea, również wielki marnotrawca. Powiadają o nim, że z nudów, w czasie przejażdżki po wodzie, rzucał srebrne i złote monety do jej głębi, i że raz dla uczczenia gości, których się spodziewał wieczorem w swojem wiejskiem mieszkaniu, kazał zapalić domy i stodoły wieśniaków swoich.