Strona:PL Alighieri Boska komedja 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mniemał ucieczkę znaleźć od pogardy
We własnej śmierci: i ja, człowiek prawy,
Sam przeciw sobie stałem się nieprawym.
Przysięgam na te latorośle młode,
Że nigdy wiary nie złamałem Panu,
Który czci mojej zawsze tak był godny.
Jeśli z was który powróci do świata,
Wznieście mą pamięć, która dotąd leży
Pod ciosem ręką zawiści zadanym.“ —
Mistrz czekał chwilę, potem rzecze do mnie:
„Ponieważ milczy, nie traćmy więc czasu:
Mów doń i pytaj, jeślić się podoba.“
A ja mu na to: Spytaj go sam jeszcze
O to, co by mnie wiedzieć należało,
Bo ja nie mogę, — tak mnie żałość dręczy.
Więc Mistrz mój znowu: „Jeżeli ten człowiek
Rad jest zadosyć prośbie twej uczynić,
Chciej nam powiedzieć, duchu uwięziony
Jakim sposobem potępiona dusza
W rdzeń drzew przenika, powiedz, jeśli możesz.
Czy z takich członków wywikła się kiedy?“ —
Pień westchnął mocno, a ten powiew jego
Zmienił się w słowa: „Krótko wam odpowiem:
Kiedy okrutna dusza się oddziela
Od ciała, z którem sama zrywa związki,
Minos do siódmej posyła ją głębi,[1]
I spada w las ten; a nie masz tu miejsca,
Coby jej naprzód wyznaczonem było

  1. Widzieliśmy tego straszliwego sędziego w Pieśni V, u wnijścia do drugiego piekieł kola.