Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom XIII.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pragnęła ojca powrotu,
Pożądanym stał się dla niej
Przykry niegdyś gwar i zgiełk.
W modlitwach szuka obrony,
Lecz modlitwa już niestety
Nie dostarcza dosyć sił;
Własnych myśli już się lęka,...
Myśli pragnie w odmęt pchnąć.
Co nocy kiedy pogoda
Ziskrzy niebo, zrosi ziemię,
I w uśpieniu spocznie świat;
Gdzieś jakaś łódka odbija,
Płynie cicho środkiem rzeki,
Potem w miejscu staje tam,
Gdzie z daleka nocna lampa
Mignie czasem pośród drzew.
Natenczas coraz silniejszy,
Jakby wyszedł z wodnych toni,
Spiew uroczy, tęskny spiew
Powoli wznosi się w górę,
I w powietrzu się rozpływa,
I z powietrzem płynie w dal,
I po szybach lekko brzęknie,
Tam gdzie lampa jeszcze tli.
Jakkolwiek spiew ten dla Hanny
Był rozkoszą, był czekanym,
Jednak z sobą trwogę niósł.
I kiedy jakby potęgą
Niepojęta pochwycona
Bliżéj rzeki w nocy szła,
Pod niebiańskie skrzydła matki
Przytulała serce swe.