Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VIII.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Zosia.

Dlaczegóż tak się dziwisz, wszak dawnoś wiedziała?

Paulina (śmiejąc się).

Zapomniałam. — Bajduła! (do ciotki) A ta róża biała
Jakby dla niéj stworzona. (do Zosi) Zawsze pijak taki?

Zosia (boleśnie).

Paulino!

Paulina (strojąc Zosię).

Patrz, patrz ciociu, te jaskrawe maki
Jak piękne przy jéj włosach. Ona kwiaty zdobi...
(do Zosi)
Ale twój tatko pono coś gorszego robi,
Pułkownik już na niego bardzo rozgniewany
Grozi, że jak go złapie, zakuje w kajdany.

Zosia (wstając).

Ach! tego już za wiele!

Regina (do Pauliny).

Nie dręczże mi Zosi
(do Zosi)
A ty nie zważaj, Polcia w żartach się unosi.
(całując ją)
Chodź, pokaż mi twą suknię na ucztę dzisiejszą,
Chcę, abyś była piękną, od wszystkich piękniejszą.
(Odchodzi z Zosią.)