Strona:PL Aleksander Fredro-Komedye t.1 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
A te żale, rozpacze w miłośnym zawodzie,
Piękne są w elegii, trenach lub téz odzie.
Wtedy w wiérszach wzgląd maiąc na muzy natchnienia,
Dla układu czułego, myśli uniesienia,
Poetycznych obrazów i ważności dzieła,
Nawet straszne przekleństwa możebym przyięła;
Ale tak, wierz mi WaćPan, w zwyczaynéy rozmowie,
Skargi męczą i nudzą.
LUBOMIR.

Iuż ich nieponowię,

I wybacz mi tą razą; czas przeszły w pamięci,
Mówiłem co uczułem, mimo własnéy chęci.
Iednak słuchaj mnie jeszcze: nie zazdrość zdradliwa,
Nie nadzieja mnie wiedzie, lecz przyiaźń troskliwa;
Odmów Xięciu, by szczęście nadal ci służyło.
FLORA.
Nadto téy troskliwości i nadto iéy było,
Wszystko z téy troskliwości nieszczęsnéy wypływa:
Z troskliwości nas nudzisz, a maior wyzywa.
Lepiéy było pozostać w swych kolegów gronie,
Ścigać w puszczy niedźwiedzie i ujeżdżać konie;
Tam maior silnieyszego znalazłby atletę,
Niż starca, Lisiewicza i słabą kobiétę.
Tam mógłby godnéy siebie Pan Major dóyść sławy,
Potém na łonie Bacha spoczywać z wyprawy;
I WaćPan pilny uczeń swoiego Mentora,
Mógłbyś z czasem z słabemi udawać Hektora.