Strona:PL Aleksander Fredro-Komedye t.1 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Cóżto, czyśmy wrócili w te szalone wieki,
Gdzie płeć piękna wzywała rycérzów opieki?
Mamyż na Rosynantach, długa dzida w dłoni,
Zbiiać karki po polu w miłosnéy pogoni?
Albo téż siłą barków, lub dzielnością ręki
Wysławiać swéy kochanki przymioty i wdzięki?
A na końcu tych szaleństw po odmiennym losie
Śpiéwać miłość i boie przy echa odgłosie?
Nie, nie; co to, to pozwól, mój luby Maiorze,
Trudno, ażebyś całkiem odnowił w téy porze.
(śmieie się)
MAIOR.
Tam do licha!...
LISIEWICZ.
(przebiegaiąc w lewe drzwi przez scenę; do siebie)

Iuż idzie.

XIĄŻĘ.
(śmieiąc się głośno z przymusem)

Tego brakowało.

(serio ironicznie)
Wprawdzie dla Lubomira naywiększą iest chwałą
Ścierać się o dziewicę tyrana Geldhaba,
Ale dla mnie, iak sława, tak nagroda słaba.
(śmieie się odchodząc)
GELDHAB.
(we drzwiach)
Gdzież Xiążę?