Strona:PL Aleksander Fredro-Komedye t.1 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LUBOMIR.
Przodkowie nasi, którzy przez tak długie lata
Mieli godnie nabyte znaczenie u świata,
Którzy męstwem i cnotą oyczyznie służyli,
Na samym szczycie sławy tylko szlachtą byli;
Dla nic z tytułów, w które stroi zagranica,
Naychlubnieyszym był zawsze polskiego szlachcica.
GELDHAB.
Hm!...człowiek od człowieka, czas od czasu rożny,
Dziś więcéy od Waszmości, znaczy Pan Wielmożny,
Pan Wielmożny mniéy znowu, iak Wielmożny Iaśnie,
A ten Iaśnie przy Iaśnie Oświéconym gaśnie;
Bo Wielmozni...tak, dobrze... Wielmożni Panowie,
Nie, nie; lecz Oświéceni... nie tak... wiedném słowie:
Czém Iaśnie Oświécony, czém iest? hm.. czém? Xięciem;
A Oświécony Xiążę czém?... hm?... moim zięciem.
Niémasz co mówić, niémasz; iuż cię przekonałem,
Że Florki mieć niebędziesz, choć ci słowo dałem.
LUBOMIR.
Gdy rozumiéć niemożna, trudno odpowiedzieć;
Iednak dosyć iest dla mnie piękny koniec wiedzieć.
Zapomniéy WaćPan honor i moią zniewagę,
Lecz na własne swe dobro, chciéy zwrócić uwagę:
Czy mniemasz, że Rodosław...
GELDHAB.

Xiążę! suplikuię.

LUBOMIR.
Ach, Xiążę; że do Flory szczérą miłość czuie?