Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przenoszą na nią pościel, chleb i rzeczy, wypływają na środek jeziorka i tam ją przymocowawszy śpią spokojnie. Zbiegi dniem nie śmią zbliżyć się, w nocy tylko nawiedzają ich budę a widząc jej mieszkańców na jeziorze, tęskno ku nim patrzą z brzegu i nie mogąc dla głębokości wody ich dosięgnąć, głodni odchodzą do puszczy.
Od Toczylnej, jednej z piękniejszych skał w okolicy, prowadzą dwie drogi do Szyłki: pierwsza sunie się ścieżką nad brzegiem, druga jest pocztową drogą i prowadzi przez stromą i przykrą górę Ekateryńskiej kopalni. Góra ta jest pamiętną smutnem wydarzeniem; na samym jej szczycie bowiem zbójcy napadli i zamordowali przed kilku laty Franciszka Klonowicza ze Żmudzi rodem, przysłanego do kopalni za udział w powstaniu 1831. r. Ponieważ używany był do robót, władza chcąc mu sfolgować naznaczyła go do pełnienia posługi dozorcy przy lazarecie, a jako człowiekowi rzetelnemu i poczciwemu powierzała nieraz pieniądze na zakupienie różnych rzeczy. Jadąc właśnie z jakiemś poleceniem z Kary do Szyłki, na tej górze napadnięty został; długo się bronił i widać, że się mężnie bronił, bo naokoło trupa jego, trawa szeroko była wytłoczoną, zmiętą i okrwawioną.
Poszliśmy ścieżką, bo tędy bliżej i nie trzeba drapać się na górę; wązka, zasypana kamieniami kręci się nad wodą pod prostopadłą ścianą. W kilku miejscach zalaną była wodą; musieliśmy brnąć, drapać się po skałach i takim sposobem doszliśmy prawie do samej Ekaterińskiej kopalni, gdzie przykuty był do brzegu rozbity statek. W tem miejscu ścieżka głęboko była zalana a przez skałę pionowo wznoszącą się nad nami nie bardzo bezpiecznie było przełazić; weszliśmy jednak na nią, niechcąc wracać trudną drogą, którą już przebyliśmy. Ledwo wszedłem na wysokość kilkusążniową i spojrzałem przed siebie, struchlałem; trzeba się jeszcze było drapać na gładką, stromą opokę a nigdzie na niej nie spostrzegłem zrębu, na którymby można całą nogę oprzeć, za nami zaś otwarta była otchłań wodą zalana. Wracać niepodobna, bo łatwiej jest wejść niż zejść z takiej skały; z bijącem więc sercem i zamąconą głową drapałem się wyżej i wyżej, opierając końce nóg w szczelinach i chwytając się chwastów, słabo tkwiących