Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

istotę i pobudza boleść mniej szlachetną, która się wyraża niespokojnością; boleść zaś obudzona przez miłość na łonie natury zamienia się w szczytną rzewność i spokojną, jak za niebiosami tęskność. Pojmuję teraz dobrze słowa poety[1]:

«Lecz cóż robić mówcie sami?
Kiedy tak mi lubo z łzami,
Kiedy serce jak koń w czwale,
Rzuca pianą w cierpień szale;
I z swą raną tak swawoli,
Że nie boli to co boli.»

Tak, boleść miłością, szczególniej miłością ojczyzny obudzona, jest rozkoszą; budzę ją też ciągiem wspomnieniem i samotnością a boleść ta robi mnie lepszym.

Niewiem, czy na każdego człowieka natura podobnie wpływa, czy dla każdego jest budzicielką jego lepszej, moralnej strony? Ja myślę, że jeżeli ktoś wobec natury nic nie czuje, nic mu się w duszy nie porusza, taki już przeżył swoje lepsze czasy, wyszastał skarby duszy, lub je życiem niestósownem zagłuszył. Piękny widok i spokój tęskność budzący, zachęcił mnie jeszcze do dalszej wycieczki na górę Pawłówkę, która naprzeciwko się wznosi. Wejście na nią jest przykre, nogi co chwila zsuwają się po zeschłych igłach sosen i modrzewi leżących na pochyłości, bór zakrywa widok, lecz pomaga do wdrapania się na wierzchołek góry. Ze szczytu dopiero rozściela się widok szeroki i wspaniały. Gdzie się zwrócisz, czy w stronę Chin, czy ku oceanowi Wielkiemu, czy ku północnemu biegunowi, czy też wreszcie ku Europie, wszędzie niezmierzone przestrzenie czarnych gór jeżą się i garbią. Widok ich ma w sobie wiele dzikości. Prócz osady, która się schowała pod górą, nigdzie nie widać domu, nigdzie krzyża, któryby błogosławił ziemię, głucho i pusto na około, nic się w powietrzu nie rozlega, góry stoją samotne, nieme jak w pierwszych dniach stworzenia. Puszcza na nich rozciągnęła się szeroka, długa a daleka od moich miejsc rodzinnych, że myśl ku nim ztąd puszczona, choć leci na skrzydłach, pędzi błyskawicą, zmęczy się zanim doleci i zemdlona już

  1. D. Magnuszewski w wierszu: «Dwie piastunki.»