Strona:PL Adolf Abrahamowicz-Jego zasady 23.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gosławię, a co do mojego męża, to samo przez się rozumie się.
Dyonizy. (zbliża się do Eufrozyny) O tak szczęśliwym zwrocie w mojem życiu nie marzyłem. Serdeczne dzięki państwu. Co do ślubu, to mój chociażby o godzinę pierwej odbyć się musi niżeli Anzelma; zasad domowych naruszać nie możemy. Wszak prawda panno Eufrozyno?
Eufrozyna. Jak mama każe.
Dyonizy. Zaręczam pani, że już możesz wyjść z roli niemowlęcia i powiedzieć: tak albo nie.
Eufrozyna. A zatem: tak!
Wincenty. (d. ś.) Gdybym był młodszy, zaraz prosiłbym o rękę panny Rozaliny.
Filc. Zbliżcie się dzieci moje do mnie — niech was pobłogosławię, a ciebie żono uściskam.
Agnieszka. (do Filca) Przebaczam ci pomimo wuja amerykańskiego.
Anzelm. Wszyscy więc jesteśmy szczęśliwi.
Dyonizy. Ja najwięcej, bo on się żeni, ja się żenię, i to wedle moich zasad.
Jan. (wchodzi) Proszę państwa do stołu..
Dyonizy. (podaje rękę Eufrozynie) Po starszyźnie, po kolei, nie psujmy porządku domowego.
Filc. Obiad na stole, śniadanie djabli wzięli.
Wincenty. Ja zwykle jadam śniadanie i obiad równocześnie; szkoda czasu, czas to pieniądz.
Filc. A masz wujaszek dużo....
Wincenty. Czasu? podostatkiem, ty masz pieniądze... to się uzupełni... pogodzimy się... dalej do stołu... hip! hip!

(Zasłona spada).


KONIEC.