Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 379.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Darmo szlachta wstrzymuje s przodu, strzela z boku,
Szereg już pół dziedzińca przeszedł bez oporu;
Kapitan pokazując szpadą na drzwi dworu,
Krzyczy: Sędzio poddaj się, bo dwór spalić każę!
— Pal, woła Sędzia, ja cię w tym ogniu usmażę.

O dworze Soplicowski! jeśli dotąd całe
Swiecą się pod lipami twoje ściany białe,
Jeśli tam dotąd szlachty sąsiedzkiéj gromada
Za gościnnemi stoły Sędziego zasiada,
Pewnie tam piją często za Konewki zdrowie,
Bez niego jużby było dziś po Soplicowie!

Konewka dotąd małe dał męstwa dowody;
Choć najpierwszy ze szlachty uwolniony s kłody,
Choć zaraz znalazł w wozie swą miłą konewkę,
Swój szturmak faworytny, i z nim kul sakiewkę,
Niechciał bić się; powiadał, że sobie nieufa
Na czczo; szedł więc gdzie stała spirytusu kufa,
Ręką jak łyżką strumień do ust sobie chylił;
Dopiero gdy się dobrze rozgrzał i posilił,
Poprawił czapkę, s kolan wziął do rąk konewkę,