Rzekł śmiało, ręce za pas włożywszy Protazy,
Gotów jestem wypełniać wszelkie stron roskazy,
Ale ostrzegam że akt nie będzie miał mocy,
Wymuszony przez gwałty, ogłoszony w nocy.
— Co za gwałty, rzekł Klucznik, tu niema napaści,
Wszak proszę Pana grzecznie; jeśli ciemno Waści,
To scyzorykiem skrzesam ognia, że Waszeci
Zaraz w ślepiach, jak w siedmiu kościołach zaświeci.
— Gerwazeńku, rzekł Woźny, po co się tak dąsać?
Jestem Woźny, nie moja rzecz sprawę rostrząsać,
Wszak wiadomo że strona Woźnego zaprasza
I dyktuje mu co chce, a Woźny ogłasza.
Woźny jest posłem prawa, a posłów niekarzą,
Niewiem tedy za co mnie trzymacie pod strażą;
Wnet akt spiszę, niech mi kto latarkę przyniesie,
A tym czasem ogłaszam: Bracia uciszcie się!
I by donośniéj mówić, wstąpił na stos wielki
Belek (pod płotem sadu suszyły się belki)
Wlazł na nie, i zarazem jakby go wiatr zdmuchnął,
Zniknął z oczu; słyszano jak w kapustę buchnął;
Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 347.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.