Strona:Nowelle (Halévy) 42.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grzecznie; zaprosiłem go więc na obiad, w przyszłą środę. — We środę! wykrzyknęła mama... Dla czegoś tak pośpieszył?... Gotóweś tu ściągnąć wszystkich tych wojskowych!... Ten pan jest bardzo miły, nie przeczę, ale żeby nam czasem nie naprowadził innych... Nasz dom będzie wyglądał jak koszary, jak obóz!...
Poniedziałek 9 go czerwca. Głupieję do szczętu. Dziś rano całą godzinę pisałem ośmiowierszowy bilecik z podziękowaniem za zaproszenie. Zaczynałem go dziesięć, dwadzieścia razy i zaledwiem go wysłał, przypomniałem sobie, że w tych nieszczęsnych ośmiu wierszach jest dwukrotnie powtarzany wyraz przyjemność.
Poniedziałek 9-go czerwca. Przyjął! Siedzieliśmy dziś rano przy śniadaniu; okna od jadalnego pokoju wychodzą na podwórze... Naraz mama woła: — A to co? znowu jakiś żołnierz włóczący się po dziedzińcu!...”
Wyglądam i wyrywa mi się to słówko: — A, to Picot!
Trzeba było widzieć wówczas mamę, trzeba ją było słyszeć! — Tego tylko brakowało! Teraz Joasia zna po imieniu wszystkich tych żołnierzy. — Jednego tylko, mamo, jednego... To ten sam, co parę dni temu przyprowadził Jowisza...
Babunia roześmiała się na cały głos... Jaka teraz wesoła babunia!... Dziś rano śpiewała na wschodach! Musiała odebrać doskonałe wiadomości od tego generała!...