Strona:Nowelle (Halévy) 38.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tującego co najmniej tysiąc talarów, chociaż w pierwszej chwili za nic w świecie, nie chciałeś się go wyrzec... ta blondyneczka ma ładne oczy. — Prawda, panie pułkowniku, nie taję, że mi się wydaje prześliczną!
— Wymknęło mi się to... tak lubię o niej mówić... Mieć w Picot’cie jedynego powiernika, to trochę za przykro!...
Wzywają pułkownika z powodu sobotniego raportu... Podczas gdy deżurny szwadronista zdawał sprawę z ważnych zajść dnia wczorajszego, jako to: że taką to klacz kopnięto nogą, że taki to żołnierz nie stanął do apelu wieczornego, taki to koń został ukąszony i t. d., pułkownik ciągle spoglądał na mnie z drwiącą miną, kręcąc swe długie szpakowate wąsy. Po skończonym raporcie rzekł przechodząc koło mnie: — Co się to zrobiło z tego dzikiego odludka... zaczyna być towarzyskim, sprzedaje nawet swoje konie... z miłości!...
Nieoszacowany człowiek z tego pułkownika, ale straszny gaduła! Cała brygada wkrótce się dowie o mojej tajemnicy.
Sobota 7-go czerwca. To okropne! Przyśnił mi się wczoraj! Tak, do tego już doszłam! Pan Gambetta plątał mi się także po głowie, bo ciągle o nim mówiono przy obiedzie.
A więc był generałem główno-dowodzącym... nie pan Gambetta, nie... pan de Léonelle. Stał na czele całej armii francuzkiej i odniósł wielkie zwycięstwo. Pan Gambetta przybliżywszy się doń, powiedział. — Byłeś Bonapartem; bądź Napoleonem!