Strona:Nasza szkapa (Konopnicka) 36.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

góżby on był gruby! — mówiła matka. — Piotruś! — dodała. — A pójdźże do mamy, sieroto.
I uśmiechnęła się do niego, głaszcząc go po głowie, podczas kiedy my obaj dusiliśmy się od śmiechu z tej »hecy«, jak mówił Felek.
Wesołość nasza jednak wkrótce zasępiona została.
— Wiesz co, Anulka? — rzekł tego dnia ojciec, siadając na matczynem łóżku. — Trza będzie chyba szkapę między ludzi puścić.
— Szkapę?... — zawołała matka i aż się na łóżku podniosła. — Bój się Boga, Filip! A toć nas ona wszystkich żywi!...
Ojciec się ciężko na ręku wsparł i wąsy w milczeniu skubał.
— Żywi, albo i nie żywi! — odezwał się po chwili. — Z kacierzem[1] na rzece się nie pokaż, woda rwie tak, że to ha. Koło żwiru nijakiej roboty niema, piasku też licho co odchodzi, na plecachby to człowiek rozniósł, a tu na każdy dzień sieczki kup, a i otrąb choć z garstkę, boć to owsa nie uwidzi w żłobie; tera pomieszczenie, tera ściółka, a wszystko drogo.
Matka jęknęła tylko.
Struchleliśmy, słuchając. Piotruś oczy na ojca wytrzeszczył i otworzył usta; ja stałem jakby skamieniały.
Dopiero Felek taką mi sójkę w bok wsadził, że mnie aż zamroczyło.

  1. Kacierz — sito z żelaznego drutu na długim drągu, przy dobywaniu żwiru używane.