Strona:Modre wody str 2-2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VI.

Niby w omdleniu stoją źródła senne
Dziwnie wspaniałe i dziwnie promienne,
Powierzchnia całkiem cichą jest ich szklanna
I tylko na dnie wytryska fontanna,
Wzlata ku górze tysiącem pierścieni
I przecudownym się turkusem mieni,
Ach, jakie skarby w głębi tej ukryte,
I jakie na dnie muszle są perłowe,
Które spływają w kolory tęczowe,
Jakie tam bryły w kawałki rozbite
I jakie drzewa omszałe mistyczne
Obrały tutaj dla siebie grobowiec
Jakie tu kwiaty swoją wonią śliczne,
zabłądzwszy w miejsce to wędrowiec
Z swojej rodzinnej krainy dalekiej
Chciałby się skować z miejscem tem na wieki,
Na brzegach zrywać modre niezabudki,
Które swe główki wychylają z trawy,
Chciałby w tej ciszy rozwiać życia smutki,
W odgłos wsłuchiwać się fujarki łzawej,
Który przypływa tu od łąk zielonych
W piękne wieczory, pełne czarów, letnie
I śród miesięcznych nocy rozsrebrzonych
Chciałby tu marzyć i kochać szlachetnie,
Zrywać żółtawy nadbrzeźny rumianek
I z wodnych lilij splatać sobie wianek,
Wchłaniać dyszące wonią nenufary
I w tem zacisznem dalekiem ukryciu
Badać natury niepojęte czary,
Marzyć o innem jakiemś lepszem życiu,