Joanna podpisała rewers, zabrała pieniądze i powróciła do domu, ale jakaś niespokojna.
— Widocznie zaszło coś takiego, — mówiła sobie przez drogę, — czego pan Chauvelin nie chciał mi powiedzieć otwarcie.
„To nowe opóźnienie wydaje mi się niezrozumiałem. Jeżeli jestem jedyną sukcesorką, to zkądże jakieś znowu trudności. Gubię się istotnie w domysłach...
„Zresztą i to widziałam dobrze, że zawahał się, zanim mi wyliczył sumę, kompletującą sto tysięcy franków dopiero... A cóż to znaczy te sto tysięcy franków, wobec dwóch milionów, jakie powierzyłam mu do windykacyi i jakich nikt w świecie zaprzeczyć mi nie może.
„To dziwne!... bardzo dziwne!... a bodajby nie nieszczęście tylko jakie!... O! niepewność to najokropniejsza pod słońcem męczarnia!...“
∗
∗ ∗ |
Niepewność Joanny nie trwała długo.
Nazajutrz rano, gdy hrabia de Credencé przybył na śniadanie, zastał