Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1888 No10 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

humorze, gdy się pan Credencé pokazał.
— Doprawdy, kochany hrabio — zawołała cierpko — twój kameleon szydzi sobie widocznie ze mnie! — Przyznam ci się, że to wcale nieprzyzwoicie!... — Kiedy margrabina Castella godzi się na przyjęcie pana Raymonda, pan Raymond — nie powinienby kazać czekać na siebie...
— Droga, kochana Joanno, — odpowiedział hrabia — jesteś kobietą, więc jesteś naturalnie niesprawiedliwą...
— Co!... jestem niesprawiedliwą?...
— Pod każdym względem...
— Trudno by chyba było mi dowieść tego.
— A ja cię o tem przekonam jednak w dwóch słowach...
— Powiedzże mi te dwa słowa...
— Jeżeli Raymond nie przyszedł, to widocznie, że testament nie jest jeszcze gotów... — Nie utrzymywałem wcale, żeby musiał przyjść dzisiaj koniecznie... jutro trzeba się go spodziewać...
Słowa te uspokoiły zupełnie panią Castella, i uzbroiła się w cierpliwość do jutra.
— Całą noc nie zmrużyła oka, zasnęła dopiero nadedniem i nie obudziła aż o dwunastej.