Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No279 part16.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chcesz się napatrzeć na konającą?... chcesz odebrać ostatnie tchnienie swojej ofierze?
— Matko co mówisz?... Wielki Boże! czyżby Blanka była w takim niebezpieczeństwie?... czyżby była obawa o jej życie?...
— Blanka umiera... a ty ją zabiłeś nędzny zbrodniarzu!...
— Oh! jakiż ja podły jestem! — wykrzyknął Gaston. — Wiem o tem, czuję to doskonale. Matko! pozwól mi wejść... pozwól mi upaść do nóg Blance... pozwól mi doczołgać się do niej na kolanach... będę błagał męczennicy świętej aby mi przebaczyła!...
— Nie! — odpowiedziała stanowczo pani Castella.
— Matko... na Chrystusowe rany cię błagam!
— Nie!... Chrystus tu sam nie każe mi cię dopuścić! Ja ciebie nie znam wcale! — ty wcale nie jesteś moim synem! — ty nie jesteś wcale mężem ukochanej mojej córki!... Ty jesteś tylko podłym mordercą! I precz! powtarzam!... precz!... ja cię precz odtrącam od siebie... ja gardzę tobą... ja cię... przeklinam!...