margrabia wsiadł do oczekującego powozu i udał się z powrotem do Ateuil.
Nie pędził już galopem, bo koń zamordowany ledwie poruszał zesztywniałemi nogami.
W miarę jednakże jak zbliżał się do domu, zaczął otrzeźwiać się z upojenia — zaczął się obawiać czegoś.
Myśl że zobaczy żonę, napełniła mu duszę mimowolnemi wyrzutami.
— Biedna Blanka! — mówił sobie — okrutnie cierpi przezemnie, a jednakże cóż bym dał za to żeby jej oszczędzić zgryzoty. Niestety, są w życiu położenia, w których nie jest się panem siebie!
Poświęciłbym wszystko dla niej, oprócz miłości dla Joanny, bo to była by ofiara, do jakiej nie mam prawa i jakiej niewolno mi uczynić.
Postąpię jak człowiek światowy, będę doskonałym galantem i wybornym mężem. Podwoję starania, zachowam wszelkie pozory i Blanka doprawdy sama sobie będzie winna, jeżeli nie będzie szczęśliwą. Otoczę ją najczulszemi staraniami...
Takiemi oto układami szacherskiemi pocieszało się niedołężne serce margrabi, takiemi iluzyami darzył się niezdrowy jego umysł!
Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No278 part13.png
Ta strona została skorygowana.