Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No277 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ma, którą nazywałam swoją siostrą, nie może kończyć w taki okrutny sposób!... Trzeba ją ocalić! ocalić koniecznie!
— Ale jakim sposobem?... Boże!... jakim sposobem?...
— Jeszcze jest może czas przeszkodzić złym zamiarom. Leć Gastonie, leć!.. albo nie, nie... nie chodź... Zaklinam cię!... Ja udam się do niej sama... Powiem że jej przebaczam, że ją kocham jak przedtem, że proszę aby nie pozbawiała się życia... ale żeby daleko, bardzo daleko od nas zamieszkała.
Mówiąc to Blanka wyskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać rozrucone swoje ubranie.
— Daj pokój Blanko! — odezwał się ponuro Gaston. — Nieszczęśliwe dziecko jest już stanowczo stracone. Nie poradzisz jej nic, bo nie wiesz tak jak ja gdzie się udała, aby zamiar straszny wykonać.
Blanka dziko prawie spojrzała na męża.
— A prawda — krzyknęła — gdybyś wiedział gdzie jest, byłbyś już dawno przy niej.
— Sądzisz więc że pozwoliłbym jej umierać?
— Nie! nie! wcale tego nie sądzę...