Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No277 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Idźcie sobie! już was nie potrzebuję.
Służący się rozeszli, Gaston rzucił się na fotel.
— Ah! — mruczał, rwąc sobie włosy na głowie — zanim fiakr powróci, Joasia będzie miała czas sto razy życia się pozbawić!... — Kto mi pomoże?... kto mnie wyciągnie z tej przepaści?... kto podejmie się odebrać mi życie za życie Joanny?
Gaston rozprawiał prawie głośno.
Przez drzwi na wpół uchylone usłyszał naraz westchnienie.
Przypomniał sobie o margrabinie, którą pozostawił bezprzytomną i o której zajęty listem wychowanki zapomniał zupełnie.
Jakby nagle ze snu zbudzony, zerwał się i wszedł do pokoju żony. Blanka odzyskała przytomność, siedziała na łóżku i zasłoniwszy twarz, gorzko płakała.
Usłyszawszy wchodzącego, odjęła ręce i podniosła głowę.
— Gastonie — rzekła łkając — jeżeli masz jeszcze cokolwiek dla mnie litości w sercu, pozwól mi odjechać.
— Odjechać? — powtórzył margrabia — ależ to szaleństwo! — Gdzież się udasz Blanko, jeżeli dom ten opuścisz?...