Daruj mi godzinkę jednę, bo daję słowo honoru, że w łeb sobie wypalę.
Joasia zadrżała i śmiertelnie blada odpowiedziała:
— Gastonie, mówisz o śmierci! Gastonie grozisz mi, że się zastrzelisz!...
O! to źle, to bardzo źle!... Jaki ty jesteś okrutny...
— Nie jestem wcale okrutnym, ale jestem zrozpaczonym!... Moje życie jest w twoim ręku. Jeżeli odmówisz mi rozmowy dzisiejszego wieczoru, wydasz na mnie wyrok śmierci!
Joanna krzyknęła.
— Zdasz tego, więc dobrze... prawda że trzeba raz to już skończyć. Za godziną będę w grocie czekać na ciebie!... Niech Bóg obojgu nam przebaczy tę naszę winę. tę właściwie naszę zbrodnię i niech na mnie samę spadną wszystkie jakie przewidują nieszczęścia!...
Blanka po cichutku weszła do ogrodu i zamknęła furtkę za sobą.