Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No262 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Myśl i wola odstąpiły go a chwyciła dziwna jakaś senność.
Pozostało mu zaledwie tyle jeszcze siły, ażeby wyszeptać:
— Umieram... żegnam cię matko!...
Gaston Castella kończył już prawie..
Lada chwila padnie z pewnością ofiarą swojego poświęcenia!...
Ale w tej ostatniej chwili, w pośród hałasu rozhukanego morza, dały się słyszeć jakieś głosy ludzkie.
Starzec podniósł głowę opadłą na piersi.
Niewymowna radość zajaśniała na jego bladej twarzy.
Odzyskał całą energię swoję i głosem jak mógł najdonioślejszym zawołał na swojego towarzysza:
— Żagiel! żagiel!... płyną do nas!... jesteśmy ocaleni!...
Słowa te uczyniły na Gastonie wrażenie nadzwyczajne, cudowne prawie i niby iskra elektryczna wstrząsnęły prawie już trupem.
Prawą ręką silniej uchwycił się łódki, lewą ciągle podtrzymywał wiotką kibić młodej kobiety.
Tak jak i jego towarzysz wzniósł się ponad fale i tak samo z kolei wykrzyknął: