Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No257 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

widziała nic podobnego, bo jej się nigdy o niczem podobnem nawet nie śniło.
Nie było atoli czasu na admiracyę.
Podeszła do krzesła stojącego najbliżej, ujęła w rękę i chciała przenieść, nie mogła jednak poradzić.
Krzesło było na jej słabe siły za ciężkie.
Musiała latarkę postawić na ziemię i obudwoma rękami podnieść staroświeckie z czarnego dębu rzeźbione krzesło. Z wielkim wysiłkiem udało jej się jednak nakoniec przystawić je do drzwi i zabrać do roboty.
Ale w tej chwili stało się coś nadzwyczajnego a całkiem nieprzewidzianego.
Jasny promień światła zalał nagle cały przedpokój.
Drzwi się otworzyły poza dzieckiem i stanął w nich młody mężczyzna, z pistoletami w obu rękach.
Rażona jak błyskawicą tem nagłem światłem, Joasia krzyknęła przeraźliwie.
Pobielacz odpowiedział na ten krzyk przekleństwem.
— Złapali nas! — szepnął Pictoupain. — A to dyabelskie szczęście! — zawołał, — nie ma tu co więcej ro-