Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No255 part10.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogli odgadnąć przyczyny tego strasznego zdarzenia.
Nigdy z pewnością podobne jęki nie wydobyły się z piersi ludzkiej.
Obaj bandyci nie wierzyli w nadzwyczajności, a jednak skamienieli prawie.
Żebrak ocknął się pierwszy.
— Musi się tam odbywać coś strasznego, — rzekł drżącym głosem.
— Niech pioruny jasne zatrzasną! czyby się dziecku przytrafiło jakie nieszczęście — mruknął pobielacz, przywiązany do Joasi niezmiernie.
— Położenie jest bodaj niebezpieczne, — przemówił znowu Pictoupain, — trzeba nam zatem kumie zabierać nogi za pas.
— Uciekać i pozostawić dziecko?... zawołał z oburzeniem pobielacz. — Trzeba być więcej jak podłym, ażeby się odważyć na podobną propozycyę. Żebrak wzruszył ramionami.
— Co w tem podłego?... — warknął następnie, — ta mała wcale mnie nie obchodzi, a na tym świecie każdy dla siebie; ja zawsze najpierw myślę o ocaleniu mojej osoby.
— Pomimo jednak takiego rozumowania, Pictoupain nie śmiał odejść.
Wyciągnął z kieszeni długi nóż i