Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No254 part16.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wyrywałem sobie włosy z głowy i chudłem z desperacji...
— Wierutne głupstwo!
— Spostrzegłem to i zrobiłem postanowienie.
— Jakie?
— Koloniści z okolicy, przyjeżdżali co tydzień na jarmark do Angers i po sprzedaniu bydła czy zboża zaczynali pić do upadłego. Do domów powracali późno dopiero w nocy, czasami całą bandą, czasami znów pojedynczo, ale zawsze z pełnemi trzosami.
— A to głupcy!... Ale to jakiś piękny kraj widocznie i muszę tam zajrzeć kiedy.
— Pewnego wieczora ukryłem się za drzewem o jaką wiorstę od miasta, w miejscu tak wązkiem, iż nie można było przejść tamtędy chyba tylko gęsiego... Miałem ze sobą kij gruby sękaty... prawdziwą poprostu maczugę.
— Widzę cię za tym drzewem, jak oczekujesz niecierpliwie, ale mów prędzej, bo mnie to bardzo interesuje. Cóż się stało?...