Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No245 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rzeczywiście, człowiek rozciągnięty na murawie, miał pozór zupełnie trupi.
Czerwona twarz stawała się coraz ciemniejszą,
Usta były sine — oczy szeroko otwarte, na wierzch wysadzone i krwią zabiegłe.
Język wyszedł z ust. Wiadomo powszechnie, że nie ma nic wstrętniejszego nad widok wisielca; a ten o którym mowa — z pewnością nie stanowił wyjątku.
Młody człowiek przypatrując mu się bliżej, uczuł ogromną odrazę.
— Sapristi! — rzekł — cóż to za szkaradne stworzenie! Kiedy się ma nieszczęście posiadać podobną głowę na karku i kiedy trzeba podobną twarz pokazywać niezadowolonym z tego oczom współczesnych, to doprawdy daleko lepiej powiesić się i raz skończyć.
Pomimo tych refleksyj niezbyt pochlebnych dla wisielca, mieszkaniec ulicy du Rocher, krzątał się koło nieznajomego, jak gdyby iskierka życia tlała w nim jeszcze.
Najprzód rozwiązał mu węzeł zaciśnięty na szyj...
Skoro to uczynił, siny odcień twarzy pobladł trochę, jak gdyby przerwana na chwilę cyrkulacya krwi, wróciła na nowo.