Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96Leo Lipski, Niespokojni

mają zdolności organizacyjnych i dlatego nie potrafią organizować rzezi. Żyją naturalnie i — być może — lepiej od mężczyzn. Gdy tańczą albo są dobrymi aktorkami, to nie muszą wyłazić z własnej skóry: grają i tańczą w życiu. (Dlatego wśród tancerzy jest tak wielu homoseksualistów). Krótko mówiąc, żyją, robiąc niewiele poza tym.
Często używa się wyrażenia „żyje” w innym znaczeniu. Np. On „żyje” z nią. Albo: Ona nie „żyje” ze swoim mężem. I słusznie. Żyć to jest prawie zawsze „żyć”. A dla mężczyzn życie jest sztuką, gdzie większość z nich zaledwie istnieje.
Żyła więc w półśnie. Między jej marzeniami a rzeczywistością nie istniała granica. Napór marzeń groził realności pęknięciem — a wiedziała, że tam dalej jest obłęd — zderzenia ze światem raniły ją.
Dzieci mają jeden świat dla dorosłych, w którym udają, że nie mówią do robaków, udają, że nie boją się muzyki i księżyca, udają, że się boją strasznych bajek i kominiarza, udają, iż wierzą w to, że powinny być umyte, grzeczne, posłuszne... Mali symulanci. I drugi świat dla siebie, realistycznie czarodziejski, najeżony kiełkującymi problemami, pełen zasadzek, widmowy i filozoficzny.
Podobnie kobiety: jeden świat dla mężczyzn, drugi dla siebie. Świat przeznaczony dla mężczyzn jest okrutny i „logiczny”, wystawiany na pokaz i na licytację. Ten drugi poznaje tak niewielu mężczyzn; rzadko się bowiem zdarzają kobiety równie inteligentne jak kobiece. Lasciate ogni speranza voi ch’entrate[1].

Szekspir: „Jesteśmy z tej samej materii co sny”.
W którymkolwiek miejscu psychiki zaczniemy kopać — my, którzy wchodzimy — odkrywać coraz starsze warstwy, wdrażać się coraz głębiej, krętymi drogami, wszystkie zaprowadzą nas tu, gdzie śpi, bulgoce i przelewa się lawa. Niewzruszony świat rzeczywistości traci swój ciężar. Trwa tutaj pramniemanie, że wola i uczucie mogą zmienić bieg zdarzeń, mogą przekształcić substancję materii. Nie istnieją już tutaj przemiany fizykalne ani niemiłosierna obojętność przedmiotów, z której usiłujemy wysnuć Boga, nie istnieją już więcej słowa różne i wrogie: „ja” i „rzeczywistość”. Zostaje tylko: „Ja jestem rzeczywistością”.
Emil:
— Nosisz dzisiaj wstrętne pantofle.
Ewa, patrząc na pantofle, zupełnie serio:
— Zobaczysz, one się jeszcze zrobią ładniejsze.

Nareszcie jesteśmy.


  1. Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.