Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No8 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nazajutrz nie taiła się z tem ani Lola ani Herma, że tego garbarza wczorajszego bardzo widzieć pragnęły, choćby dla ciekawości, jak szlachcie na rzemieślnika przerobiony wygląda.
Ale cały ranek Nieczujska z nim siedziała w oficynie. Gdy nadeszła godzina salonu i panie do niego zeszły, w kilka minut zjawił się nader smakowni ubrany hrabia Roman. On i François od rana układali jak się miał przyodziać, co włożyć i których użyć perfum, aby dwa razy jednych nie powtórzyć. Wybrano: Cuir de russie.
Roman mimo trosk jakie go dotykały wyglądał świeżo, ładnie, elegancko. W chusteczce wpięta śpilka wyobrażała żokejskie trofea bardzo misternie wyrobione, guziki koszuli składały złote podkowy nabijane brylancikami. Na lakierowanych trzewiczkach cudownej roboty, miał jak ulane kamaszki, dobrane barwą do rannego stroju w ciemno stalowym kolorze. O włosów rozdział postarał się François, czynił mu honor, żaden fryzier by się go nie powstydził. Z tyłu szczególniej pręga ta miała efekt wielce kunsztowny... Rozumie się że strój, krój, szyk sukni Romana nic nie pozostawiał do życzenia...
Jakby na przekorę, spodziewającemu się stanowczej rozmowy i blizkiego poznania Romanowi, gospodyni posłała natychmiast do oficyny, zapraszając koniecznie gościa wczorajszego na pokoje...
Wprowadziła go z sobą zmięszana nieco ciocia Nieczujska, a to pomięszanie łatwo sobie wytłomaczyć tem, jak się ten nieszczęśliwy nocny przybyły wydał przy nieposzlakowanej elegancyi hrabiego Romana.
Ratowało go to nieco, że chłopak był zbudowany jak Antinons, zdrów, silny, barczysty i wcale pięknych rysów twarzy, w której widać było intelligencyę i rozwinięcie umysłowe. Lecz zresztą wyglądał na tak dziwne stworzenie, iż hrabia zobaczywszy go wchodzącego na pokoje niemal osłupiał. Wziął go za pisarza prowentowego.
Pan Adolf Nieczujski, wcale niezmięszany wszedł za Ciocią, zaprezentował się nadzwyczaj śmiało i raźnie odezwał do gospodyni.
— Niech mi Baronówna raczy przebaczyć ten najazd... Zabłądził mój nieszczęsny woźnica i przywiózł mnie w niewłaściwej godzinie... tak żem tu niemałego narobił stryjence... i pani kłopotu...
Nie mogłem się, podróżując po kraju dla mojego interesu, oprzeć chęci poznania jedynej najbliższej krewnej.
Mówiąc to śmiał się dobrodusznie, Lola zlitowawszy się widocznie nad jego położeniem, znalazła się bardzo przytomnie, odpowiedziała mu grzecznie, zaprosiła go aby się w domu jej jak u krewnej uważał, słowem zrobiła co mogłoby mu natchnąć otuchę. Poskutkowało to widać, gdyż położył zaraz swój okropny z wielkiemi skrzydłami kapelusz i niemniej pierwotne rękawiczki na krzesełku, a sam, mimo że go zapoznano z hrabią, że się znalazł nagle w tak dystyngowanem towarzystwie, zdawał się wedle wyrażenia Hermy, nic sobie z tego wcale nie robić.
Spojrzał tylko na hrabiego, który mu się zdala ukłonił nie odając naturalnie ręki, i jakby go to nic a nic nie obchodziło, że miał surdut czarny zmięty nieosobliwie zrobiony, krawatkę bez śpilki, a kamizelkę nieforemną i breloki jakieś wcale nie piękne, siadł między paniami nie tracąc ani humoru ani miny.
Hrabia przypatrywał mu się jakby wykopalisku przedpotowemu: nie był to człowiek jego świata, widzieć go w salonie ocierającego się tak poufale o siebie mocno go bolało...
Ale musiał to znieść nie dając znać po sobie jak go to obeszło.
Herma wpatrywała się w przybysza z ciekawością