Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No7 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mował i wątpię, żeby kiedy na energią wielką się zdobył... Hrabia Filip ze zbytniej o niego troskliwości całą w nim zabił samoistność, której mężczyzna tyle potrzebuje, a wiadomo jak zacny, szlachetny stary hrabia jest despotyczny...
Lola z większą coraz słuchała uwagą, zarumieniła się mocno, Bończa zaczynał sobie winszować, że tak zręcznie temat ten rozwinął, gdy nagle Baronówna mu przerwała.
— Przepraszam pana, odezwała się śmiało, hrabia Filip jest moim opiekunem, mam dla niego obowiązki, kocham go jak ojca... przykroby mi było surowy o nim sąd posłyszeć... Bończa się zmięszał.
— Ale pani dobr. zawołał poprawiając się, nikt bardziej nade mnie szanować go i kochać nie może, ce qui n’empèche pas, sądzić o jego charakterze... a co się tyczy hr. Romana...
Lola z pewną dumą podniósłszy główkę przerwała:
— Dawno pan był we Lwowie?
Pytanie to rzucone tak wyraźnie, aby nie dopuścić dalszego rozwinięcia tematu, do reszty zmięszało nieszczęśliwego, który, zamilkł równie, chcąc coś odpowiedzieć.
Herma byłaby parsknęła śmiechem, gdyby nie odwróciła się na boki nie zasłoniła chustką, Litość miała nad nieszczęśliwym i przyszłą mu w pomoc.
— Właśnie pan Bończa niedawno męża mojego tam spotkał i przyniósł mi kilka słów od niego.
Pobity kawaler potrzebował czasu do namysłu nim się znowu odezwał... Szło mu widocznie źle, lecz był uparty i nie dawał się łatwo zbyć odprawą. Zręcznie więc zaofiarowywać się począł pani Hermie przybyć jutro po list jej do męża. Herma nie chciała mu odmówić, oczyma jednak wskazała milcząc gospodynię, która zdawała się nie słyszeć i nie spieszyła z zaproszeniem. Rzecz pozostała w zawieszeniu.
Podano herbatę, do której wyszła i Ciocia Nieczujska, zdaleka znająca Bończę, ale jako przebywająca w Gromach i oswojona z tem, co się w okolicy działo, z niezbyt dobrej strony. Lola zwróciła się ku niej tak, że awanturnik, pozostał na łasce i rozmowie ze swą protektorką... Sprawa zdawała się przegraną.
— Zmiłuj się pani, powiedz mi, szepnął do śmiejącej się Hermy pan Bończa, co na niej czyni wrażenie, co jest jej słabą stroną? ratuj mnie...
Herma śmiała się z za wachlarza.
— Któż panu winien, że nie wiesz co każdej z nas bez wyjątku jest najmilsze... pochlebstwo... Wielbij pan bóstwo! więcej nie powiem! Jaki pan dziś nieznośnie ograniczony...
Bończa zaczął litanię uniesień nad rezydencyą.
— Zachwycające te Gromy! nie znam nic piękniejszego, nic bardziej oryginalnego, nic wdzięczniejszego nad nie — odezwał się. Dziś gdy zostały ożywione przybyciem swej pani, nowa w nie wstąpi dusza...staną się perłą naszej okolicy...
Lola spojrzała na niego.
— Przyznam się panu, że w mych oczach wiele tu braknie...
— Dla nas dziś nie braknie już nic, gdy pani w nich jesteś...
— Pozwól pan przestrzedz się, że na pierwsze poznanie komplement zdaje się być przyspieszonym.. Pan mnie nie znasz...
— A pani! bez pochlebstwa i bez komplementu, zawołał z uniesieniem Bończa. — Dosyć jest raz widzieć panią.
Lola się zarumieniła.
— To mi wcale nie pochlebia, odezwała się szydersko nieco, więc pan nie przypuszcza, ażeby we mnie coś więcej bliższego poznania godnem było, nadto co się przy pierwszej odkrywa wizycie?
Zmięszał się Bończa, a Herma na ten raz, nie