Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No6 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i cylindrze sama przyzwoitość jechać nie pozwalała, nie licząc tego, iż to było zbyt niewygodnem...
— Kagańca nie mamy! noc ciemna choć oczy wykol, rzekł François, a nie mogę zaręczyć czy i furman nie jest trochę pod datą.
— A już bądź co bądź, jechać trzeba! westchnął Roman.
W tej chwili przyszło mu na myśl, że po drodze miał Bończę niedaleko i że do niego mógł zajechać, tłomacząc bardzo naturalnie swój wyjazd pod noc z domu panny, niewłaściwością przenocowania.
— Być może iż do dnia przestojemy w Odryszowie, rzekł do sługi, mam jeszcze do pomówienia z panem Cherubinem.
François, który pakował już, nic nie śmiał odpowiedzieć, ale pojął że wyjazd był przymuszony i że to nie było najlepszą wróżbą dla projektu pana, o którym w Pruhowie wszyscy wiedzieli. Tknęło go to, że tak hrabiego jakaś baronówna śmiała lekko traktować i zabrał się gorąco do przyśpieszenia wyjazdu.
Nieczujska tymczasem, która zrozumiała kłopotliwe położenie Romana i rada była coś na to zaradzić, poszła jeszcze za Lolą, aby jej przedstawić, że tak pod noc wypędzić kogoś z domu było nielitościwem. Pomagała jej Herma, ale we dwie nie potrafiły przemódz panny Loli.
— Ja szczęśliwa jestem, żem się go pozbyła, odpowiedziała, a wy chcecie abym siebie sama potępiła prosząc go, żeby odprawiony, zatrzymał się. To by dopiero było pięknie. Jak gdybym nie wiedziała co robię. Dowiodłabym słabości charakteru i byłabym w jego oczach zabitą na wieki: niech sobie jedzie. Za nic w świecie tego com zrobiła nie odwołam.
Herma patrzała na nią z podziwieniem, Ciocia poruszała głowę znacząco, tymczasem konie zaszły przed ganek, tłumoki znoszono co prędzej, i hrabia Roman w podróżnym stroju zbiegł ze wschodów.
W sieniach niby przypadkowo spotkała się z nim Ciocia, której o to szło wielce, aby gdy już małżeństwo zdawało się nieuchronnem, zawczesnych zadatków do kwasu i niechęci nie było.
Roman znał ją dawniej, a jako starsza i rubaszna kobiecina pozwalała sobie z nim być poufałą.
— Czekaj no, odezwała się odprowadzając go na stronę. Jedziesz pewnie gniewny, a tu się nie ma ani czego ani za co komosić. Baronówna była w przykrem położeniu, toć rozumiesz, tam stryj czeka chory... dalipan że i sobie i wam osczędziła nudnego wieczora... i tak lepiej.
— Ale ja też to samo znajduję, rzekł zawsze nadzwyczaj grzeczny Roman. Bynajmniej tego za zła nie mam i owszem...
— Słuchaj że, dodała Nieczujska, Lola ci się mogła wydać źle, ja ci słowo daję, kochany hrabio, złote serce, najlepsze dziecko w świecie. Ale co chcesz.. człowiek czasem ze strachu głowę traci.
Uśmiechnął się hrabia, nie znajdując, żeby się go panna ulękła, lub straciła głowę.
— Zobaczysz, przekonasz się, mówiła Nieczujska, będzie najlepszą żoną... Poznacie się bliżej ręczę.
Uderzyła się w piersi Ciocia.
— Już za drugim razem będzie lepiej ona się ośmieli, hrabia także... i pokochacie się, dalipan, bo to i koniecznie potrzebne i musi być.
Ze spuszczoną głową słuchał tych pocieszeń młodzieniec, chcąc się wyrwać czem prędzej.
— Nie zrażaj się pan tylko... dokończyła Ciocia.
Roman pożegnał się, konie stały już, powóz był upakowany, François założył cache-nez od wilgoci jesiennej... siedli... i ruszyli.
— Do Odryszowa! rzekł hrabia, tam konie spoczną trochę.
Podróż wcale nie była przyjemną.