Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No5 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wszystko to nie jeszcze, mówił sobie w duchu Roman, ale po obiedzie! Co ja tu nieszczęsny poradzę i jak się z nią rozmówię.
Tej właśnie rozmowy Herma była najciekawszą, obiecywała sobie bądź co bądź ją podsłuchać.
Biła trzecia gdy kamerdyner otworzył drzwi i pani domu wejrzeniem zapraszając gościa za sobą, umyślnie podała rękę Hermie. Hrabia został z Nieczujską i musiał ją prowadzić. Zastanowił się w tej chwili mocno czy nie było w tem uchybienia formom, czy to nie oznaczało dlań odepchnięcia i pogardy, ale kodeks przyzwoitości wytłomaczył mu iż z dwojga gości, gość kobieta zawsze miała pierwszeństwo... Zostawała wątpliwość czy nie powinna była gospodyni jemu kazać prowadzić ją do stołu...
Nad tem obiecywał sobie później się zastanowić.
Stół zastawiony był bardzo skromnie: unikano widocznie występowania. Gospodyni posadziła przyjaciołkę na pierwszem miejscu w końcu stołu, sama usiadła z jednej strony z drugiej przez cześć dla płci należną, Roman pani Nieczujskiej krzesło ustąpił, a sam siadł prawie na samym końcu... I to się jakoś nie dobrze złożyło. Widocznie nie przywiązywano tu wielkiej wagi do jego przybycia i osoby. Obiad też zadziwił go spartańską prostotą mimo indyka i kremu. W pałacu w Pruhowie dawano często jeść wcale niesmacznie ale z pewnym szykiem — tu go nie było...
Przy stole Herma sama bawiła wszystkich, a Roman powiedziawszy sobie, że nie ma nic do stracenia nie bardzo się na podobanie wysilał. Jadł, milczał i czasem słówko rzucił... zaczynał się czuć obrażony, gospodyni jadła choć nie miała apetytu, aby nie po kazać wzruszenia jakiego doznawała...
Wstali od stołu wszyscy niekontenci z siebie, nawet Herma, której brakło oczekiwanego dramatu.
Kawę czarną bez likworów, co niermierwie zastanowiło Romana, podano w salonie.
— Nie mam co robić, rzekł sobie w duchu, rozkazy stryja są stanowcze, przyśpieszę rozmowę, wezmę arbuza i jeszcze dziś odjadę.
Lecz właśnie owo przyśpieszenie rozmowy było niezmiernie trudne, bo wszyscy się uwzięli aby ją uczynić niepodobną. Wstrzymywana wzrokiem przyjaciołki, Herma w końcu i litością tknięta nie wychodziła z salonu, kręciła się po nim ciocia Nieczujska.
Zaczynało się na zmierzch zabierać, gdy Roman sięgnął po kapelusz: ruch ten nadzwyczaj wszystkich zastanowił... i zdumiał.
Pewni byli że zanocuje.
Przykre położenie dodało odwagi młodzieńcowi.... Wstał z krzesła. Nie miał już nic do stracenia. Zwrócił się ku Loli niemniej od innych zdziwionej a nawet trochę niespokojnej co to znaczyć miało.
— Gdyby pani była łaskawą kilku słowy odpowiedzieć na list mojego stryja... lub przynajmniej pozwolić mi z sobą pomówić słów kilka.....
Niezmiernie zmięszana Lola ruszyła się na kanapce — Ciocia Nieczujska przed chwilą była wyszła, Hermie dosyć było tych słów, aby się co najprędzej wysunąć i stanąć przyczajonej za drzwiami.
Zostali sami.
Roman z kapeluszem w ręku, w pozycyi jak do kontredansa, czekał na odpowiedź. Lola zwolna wzrok nań pytający podniosla...
— Treść listu — odezwał się młodzieniec — musi być pani wiadomą. Proszę wierzyć iż czuję całą excentryczność położenia w jakie mnie wola stryja a pani opiekuna wprawiła.... lecz nie będę nadużywał go i radził pani... Jest to dziwactwo chorego człowieka, któremu jednem słowem możesz pani koniec położyć... Wiem jak muszę być śmiesznym i przykrym gościem....