Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No4 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie ma innej rady, pomyślała w duchu kapitanowa, jeśli ja tu niemi nie zarządzę i nie wezmę ich pod swoją opiekę, jakąś niedorzeczność zrobią i nie wiem już jak z tego wyjdą.
Prawie słowo w słowo toż samo powiedziała sobie Herma, a co pomyślała Lola, odgadnąć było trudno.
Zasiedli tedy, Lola zawsze z powagą niezmierną, Herma jako osoba zamężna z pewną swobodą pozy rozsiadła się pochwyciwszy książkę, żeby nią zakryć śmiejące się usta a oczkami świdrowała biednego młodzieńca na wylot bez litości. Ile razy hrabia w tę stronę spojrzał, znajdował ten jej wzrok nieustannie wlepiony w siebie, a nieopodal zegar fatalny z kołyszącą się pasterką i pastuszkiem do niecierpliwości go doprowadzał.
Na Lolę natarczywie zbyt patrzeć i badać ją przyzwoitość nie pozwalała. Nieczujska stała na straży pilnej, ażeby w razie niebezpiecznego przechylenia się jakiego rozmowy, ratować.
Ale rozmowa wcale nie szła, po kilku wymówionych słowach, wątek pękł i niesposób go było nawiązać. Milczenie to tak śmieszyło Hermę, że książkę przyłożyła aż do ust, Nieczujska była oburzona jej swawolą, Lola czując się wystawioną na wzrok narzeczonego rumieniła się i bladła. Położenie z każdą chwilą stawało się nieznośniejszem. Hrabia Roman czuł że od jego przytomności umysłu zależał ratunek. Niebezpieczeństwo natchnęło go komunałem.