Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No4 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piery z pieczęciami i kilka ksiąg wyglądających na kodeksa praw. W głębi widać było bibliotekę.
Twarz Hofratha ogolona na czysto, miała wyraz zadumy oficjalnej i powagi wysokiego urzędnika. Spoglądał z portretu na świat bez-rangowy i bez tytułowy z dumą wielce wyrazistą. Ręka zlekka sparta na stole, choć od niechcenia, zdawała się rozkazywać posłuszeństwo papierom.
Na jednym z palców widny był pierścień ogromny brylantowy, otrzymany w nagrodę...
Wpatrzywszy się w portrety hrabia Roman zadumał się mocno — niezmiernie mu to wszystko parafiańszczyzną i biurokracią czuć było... Na kominie zegar stał tak brzydki iż hrabia wstrząsnął się nań spojrzawszy. Na wahadle niby na chuśtawce siedział pastuszek i pasterka. Pastuszek w pluderkach z różowemi podwiązkami, pasterka w kapelusiku szwajcarskim... Podnoszenie się i opadanie tej pary było niecierpliwiące. Ale zegar jak inne sprzęty był zabytkiem po Hofracie, który kupił go za dzieło kunsztu.
Upokorzony widokiem tak niesmacznego towaru w salonie, hrabia Roman stał jak wkuty, nie mogąc od niego oczów oderwać, gdy — drzwi się boczne otwarły i w milczeniu, processyonalnie, wyszły, naprzód czarno ubrana, poważna, chmurna Baronówna Wilmshofen, za nią usiłująca śmiech w sobie pusty stłumić Herma: końcu Kapitanowa Nieczujska.
Ta ostatnia bardzo się rzadko ubierać czuła potrzebę, nie lubiła stroju, nie cierpiała myśli o nim, zmuszona więc tym razem niby się ubrać wystąpiła dosyć dziwacznie. Herma którą wezwała na radę, do szkockiej sukni ponapinała jej kokard pąsowych i coś na głowie umieściła co niewiedzieć czy było strojem, czy przypadkowo narzuconym gałgankiem... Procesja tych trzech niewiast wychodziła ze drzwi powoli, nic nie mówiąc i widocznie zmięszana.
Piękność Loli naprzód uderzyła stojącego w środku salonu hrabiego, była w istocie imponującą, majestatyczną, ale przy wielkiej młodości ta wymuszona nieco powaga, była niemal przesadzoną i śmieszną.
Jakby dla uwydatnienia jej jeszcze śmiejąca się twarzyczka Hermy, stała tuż dla kontrastu — po za niemi ciemno brunatna maska pani Nieczujskiej skrzywionej okrutnie, wypełniała trójkę najdziwaczniej dobraną.
Lola szła sztywnie, milcząco i zaledwie skłoniła głową, gdy hrabia Roman dobywszy list stryja z prawidłowym ukłonem, głosem nieco drżącym odezwał się...
— Przebaczy pani że się jej sam przedstawić muszę, wprowadzony do jej domu tylko listem polecającym mojego stryja — Oddawna pragnąłem mieć szczęście...
Lola trochę za spiesznie przerwała mu nie dając dokończyć.
— Przez nikogo lepiej pan hrabia zaleconym mi być nie mogłeś, jak przez mojego kochanego opiekuna...
Tu wypadło hrabiemu Romanowi prosić gospodyni aby go nieznanej mu przedstawiła przyjaciołce, gdyż panią Nieczujską znał dawniej.
— Moja przyjaciołka Herma Grzegorska... pan hrabia Roman Zebrzydowski.
Figlarne oczki Hermy strzeliły na prost w źrenice nieszczęśliwego Romana z taką ironią, iż się nieco zmięszał.
Śmieszność przepowiedziana przez Bończę, już mu się w tem wejrzeniu czuć dawała. Pot występował na czoło. Pobieżne spojrzenie na Lolę przekonywało go, że więcej była zmięszaną i zakłopotaną niż radą z jego przybycia...
Młoda gospodyni wskazała fotel.. Pani Nieczujska spytała nagle o zdrowie hr. Filipa.
— Jest dosyć nie dobrze, wybąknął Roman.