Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No4 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzeczony mąż pewno się nie podoba — odsadzić go potrafi.
— Proszę cię — mój Romciu — ot tak, szczerze — odezwał się — serjo więc myślicie dobijać targu? hę? Jakże? wpatrzył mu się w oczy.
— Szanuję wielce i pojmuję twego stryja — ale wyznam że mi ciebie żal. — Młody jesteś masz wszystko czem się podobać możesz, trochę by ci się dłuższej swobody należało, panny nie znasz... i tak w ciuciu babkę żenić się musisz...
Roman spuścił oczy.
— Ale to zdaje się dawno ułożone są rzeczy, rzekł cicho — ja się stryjowi sprzeciwiać nie mogę...
— Ja go szanuję też, mais je vous avoue, rzekł śpiesznie Cherubin biorąc go za rękę, jakby się lękał żeby mu nie uciekł — je vous avoue, c’est un procédé — au moins, excentrique między nami — panna będzie już od roku źle przeciw tobie uprzedzoną jako przeciw narzuconemu..... C’est grave c’est trés grave...
Roman milcząc końce krawatu poprawiał...
— Na twem miejscu, mówił Bończa, jabym starał się przynajmniej przeciągnąć, gagner du temps..
Roman spojrzał na zegarek.
— Jeszcze sam nie wiem jak postąpię — odparł sucho... Rzeczywiście to położenie osobliwe mnie przeraża — Jest to małżeństwo de raison et de concenance...
— I — in articulo mortis! śmiejąc się dodał Bończa. Zapewne to jedna z najmniejszych rzeczy, mais cela frise le ridicule.. a smieszność jest rzeczą niezmiernie bolesną.
Roman zarumienił się, pierwszy bowiem raz przychodziło mu na myśl, że w istocie mógł się stać do pewnego stopnia śmiesznym. Zaniepokoiło go to mocno, aż tak już dosyć był niespokojnym. Westchnął...
— Mnie cię szczerze żal, dokończył Cherubin! ale cóż robić! Stryj ma swe prawa i mariaż zresztą świetny. Sapristi! Pruhów i Gromy takie dwa klucze, bez długów... to coś znaczy, dla połączenia dwóch takich komplexów coś ważyć można... Śmiejąc się dosadnie ścisnął dłoń Romana który wrócił do powozu zmięszany, a Bończa cmuknąwszy na charty puścił się kłusem przez pola, ręką jeszcze zasyłając mu najczulsze pożegnanie, choć wiedział, że mu groźbą tej śmieszności przeszył serce...
Zbity z odwagi i z tropa Roman siadł do kocza, tak potrzebując rozmyślić się jeszcze nad znalezieniem się swem w Gromach, iż kazał jechać powoli, aby zyskać na czasie.
Wcale się nie domyślał, iż z wieżyczki gotyckiego dworu Herma i Lola z perspektywą stojąc, oddawna każdy jego krok śledziły. Jak tylko powóz się pokazał zdala, pusta Herma wykierowała nań teleskop i zawołała Loli. We dwie na przemiany stojąc miały czas napatrzyć się spotkaniu dwóch przyjaciół, ich obrotom, prawie mogły domyśleć się rozmowy...
Teleskop był tak doskonały, iż Herma mogła przezeń wyexaminować postawę i strój pretendenta i poznać pana Bończę, którego widywała we Lwowie...
Gdy powóz zatrzymany, poruszył się znowu. Lola i Herma pobiegły się ubierać. Dano znać na dół ażeby przybyłemu powiedzieć, iż pani domu nie była ubraną i przyjąć go nie mogła jeszcze.
Roman na zegarku widząc już pół do pierwszej, był pewien iż na wsi o tej godzinie wszystkie toalety są skończone. Zdziwił się nieco gdy mu kamerdyner w ganku ceremonjalnie wyrok wydany obwieścił, i poprzedzając go zaprowadził do przeznaczonych mu pokojów.
Pani Nieczujska starała się zawcześnie o to, ażeby młodemu hrabiemu dać apartament, któryby o domu wyobrażenie zrobił korzystne... wydał się on jednak