Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No4 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Z listem? ha! rozumiem, dodał Cherubin, to pewnie o ożenienie idzie, o którem powszechnie mówią
Roman się zarumienił i kazał powozowi stanąć, gdyż dotąd Cherubin jechał przy drzwiczkach. Zsiadł teraz z konia i odeszli nieco na stronę... Bończa popatrzał na strój podróżny elegancki okiem znawcy.
— Przyznaj się, dodał ze śmiechem, jedziesz się pannie oświadczyć...
— Jadę z listem stryja, ostrożnie odrzekł Roman, korzystając ze spotkania ażeby dręczącej niepewności koniec położyć zasięgając rady przyjaciela... Wziął go za guz od rajtroka.
— Mój Cherubku, z czem i po co jadę o to nie idzie, ale bądź tak dobry, powiedz mi, bo ty w te mierze jesteś sędzią kompetentnym, co ja mam zrobić Panny i domu tak dobrze jak nie znam... czy wypada mi tak się naprzód zaprezentować jak stoję, z drogi, a na obiad zrobić toaletę, czy też...
Cherubin pokiwał głową.
— W istocie — odezwał się, to pytanie skomplikowane. Gdyby w domu byli mężczyzni... gdybyś był poufale znajomy, oczywiście że powinienbyś stanąć, jak jesteś? Ale to — kobieta! panna! Z drugiej zaś strony, prosić o pokój, przebrać się — jak? toilette du matin albo raczej rannej wizyty... a potem druga toaleta do obiadu, bo żaden człowiek przyzwoity, gdyby nawet sam na sam był, bez fraku do obiadu nie siada, to fundamentalne prawidło.
— Na wsi!
— Co to na wsi! W Anglii tak jest, czy na wsi czy w mieście, trzeba zwyczaje szanować, ou on est un malapris.
— Więc jakże sądzisz? spytał niespokojny Roman.
— Trudno rozwiązać! bardzo trudno! odparł Cherubin...
Spojrzał na strój Romana..
— Masz na sobie ranny surducik, rzekł, który nie ujdzie na żaden sposób, trop sans façon...
— Więc się przebiorę, szybko dokończył Roman... ale kiedy już o tem mówimy, jak ci się zdaje krawat biały...? Cherubin zaciął usta..
— Hm! nie sądzę! nie sądzę! zawyrokował, prędzej kamizelka... i to jest kwestja trudna. Panna! kobiety... Chociaż c’est reçu, że tylko do ambassadorów i na uroczyste obiady kładzie się krawat biały... Czarny ujdzie... Rękawiczki też paliowe lub perłowe, bo to wieś..
Cała ta rozmowa z wielką z obu stron była prowadzona powagą.
— A z włosami co zrobisz!! spytał Cherubin, bo to na wsi.
— Ale mnie mój François fryzuje i czesze jak nie można lepiej! odparł serio Roman... o to się nie troszczę...
Podali sobie ręce.
— A więc mam ci życzyć szczęścia? dodał Bończa: pannę widziałem, bardzo piękna... że bardzo majętna o tem wy najlepiej wiecie... Co się tyczy reszty, jest to tajemnica... Ciocia Nieczujska bywając w sąsiedztwie wychwalała Baronównę jako niezrównaną istotę. Szczęśliwym zaprawdę jesteś człowiekiem, wszystko ci samo, bez szukania i troski przychodzi... Jabym się też chętnie ożenił, szukam a znaleść nie mogę.
Roman westchnął, nie miał znać ochoty przedłużać rozmowy.
Bończa przeciwnie radby ją był przeciągnąć, szło mu o wybadanie sentymentów przyjaciela, gdyż oddawna żywił nadzieję poznania baronównej i miał pewne projekta. Śpieszne swaty chorego hrabiego pupilli z synowcem wcale mu nie były na rękę, rachował jednak na to co mu doktór powiedział iż stary ten Filip żyć długo nie może, że ślub tak prędko się nie odbędzie, a on korzystając z tego iż pannie na-