Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No2 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się obowiązanym dopomagać, tak jednak aby ich od pracy nie odciągać i nie rozbudzać w nich nieprawych chęci do niepotrzebnego światła i wyrzekania się stanu, do jakiego byli stworzeni... Dworek ojcowski w Uściu prawie tak samo go zawstydzał jak hrabiego Filipa, a stan rodziców upokarzał... Jakkolwiek więc czuł się do obowiązków względem nich, wolał je dopełniać zdaleka i gdy po przebytym długim dniu, raz tylko się przebrawszy, bo mu matka odradziła na wieczór wystąpić we fraku — nazajutrz rano żegnał w ganku oboje Chorąztwa, zasmuconych odjazdem jedynaka. Gdy powóz oddalił się od Uścia... w sercu młodego dziecka Pruhowa lżej się jakoś zrobiło. Odetchnął swobodniej. Wracał do życia, do którego był nawykłym, do kamerdynera bez którego obejść się nie mógł, do kuchni, którą przyzwoici ludzie jedynie karmić się mogą — do godzin snu i czuwaniu normalnych, słowem do tego porządku, bez którego zdziczeć się lękał.
W ganku małego dworu siedzieli państwo Chorąztwo oboje zamyśleni na przeciw siebie, smutni oboje, i tym razem matka w duszy uznawała może, iż p. Zachariasz miał słuszność, bolało ją wyrzeczenie się dziecka, myśl że je nie rychło zobaczy i że szczęścia jego i świetności nie będzie mogła być świadkiem. Nie przeklinała jak on dnia i godziny, gdy oddała Romana, lecz pojęła teraz wielkość uczynionej ofiary.
W drodze już hrabia Roman odebrał dwie telegraficzne wiadomości, iż słabość hrabiego Filipa zagrażający przybrała charakter, że powinien był powrót przyspieszyć, nie tracąc ani chwili, gdyż tego po nim stryj wymagał. Doktór nadworny uspokajając wszakże dokładał, że choroba acz śmiertelna, kilka tygodni jeszcze przeciągnąć się może. Hrabia Filip znał stan swój niebezpieczny i z zupełną umysłu przytomnością przygotowywał się do ostatniej podróży.
Z kilku już rysów poprzedzających można się domyślać charakteru tego niepospolitego człowieka, który powodowany ambicją, niepospolitemi obdarowany zdolnościami potrafił stworzyć sobie fortunę, imię, stanowisko i przyszłą wielkość dla rodziny. W istocie pan Filip Zebrzydowski był człowiekiem jacy się nie codzień rodzą. Siła woli i rozumu zastępowały w nim wiele innych niedostających przymiotów. Wykształcenie nie zupełne winien był sam sobie, energję dała mu natura niezłomną. Z pojęciem jasnem świata i ludzi, słabości i dróg któremi idąc korzystać z nich można, począwszy od małego znalazł się u schyłku życia jednym z najmożniejszych galicyjskich magnatów. Wyrobienie hrabstwa w tej ojczyznie wszelkich tytułów, przyszło mu z łatwością, a uznanie społeczne tego przyrostu nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Majątek otwierał mu wrota do najwyższych sfer, wśród których, mimo wychowania zaniedbanego doskonale obracać się umiał.
Razem się w szkołach uczyli z panem Zacharjaszem i w żadnych innych pan Filip potem nie bywał, wyuczył się jednak wprawnie mówić dwoma niezbędnemi mu językami, francuzkim i niemieckim, przejął formy towarzystwa, do którego pragnął się wcielić, a z książek nabył tej ogłady i encyklopedycznych okruszyn, o których wybornie wyżyć można nic nie umiejąc w tak nazwanym wielkim świecie. Nikt nie wątpił w kółku tem, które znało bliżej hrabiego Filipa ani o jego prawach do hrabstwa, ani o świetności rodziny, o której dobrach w królestwie i pozycyi rozpowiadał bardzo zręcznie. W innych rzeczach mniej się panu nowemu powodziło, ożeniwszy się świetnie był i w pożyciu nieszczęśliwym i zmuszonym potomka zapożyczyć od brata. Nie mając już innego celu w życiu na to dziecię zlał wszystkie nadzieje swe i plany, w niem widział głowę odnowionego rodu, gdyż w końcu sam nabył tego przekonania, iż do prawdziwych Zebrzydowskich należy z krwi i ducha.
Wychowanie Romana do tego zmierzało głównie,