Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No2 part1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Stryj mi pisze, rzekł znowu przeszedłszy się po pokoju, ażebyś tym razem długo nie bawił w Uściu i wziąwszy odpowiedź moją wracał, a przyrzekł że jeszcze raz cię przyśle. I w tem jego woli sprzeciwiać się nie chcę, zwłaszcza że chory i niespokojny. Jakkolwiek żal czuję w sercu do Filipa, iż mi dziecko odebrał, trudno bym mu wdzięczen nie był za to, że choć po swojemu pilne miał staranie o waszmości... Inaczej on to rozumiał, a na sumienie zrobił co przyrzekł... teraz gdy chory, żal mi go że sam został... Dziś więc list przygotuję a na jutro rano do Uściługa konie, cicho dokończył stary i wyszedł.
Matka ocierała oczy... Roman siedział żałośliwie skrzywiwszy twarzyczkę, smutny ale nie czujący tak wielkiego żalu po rodzicielskim domu, do którego wcale nie był nawykły.
Był tu jakoś teraz tak nie w swoim żywiole, tak nieoswojony z życiem i obyczajem domowym, iż co chwila w czemś ojcu uchybić się lękając, cierpiał więcej niż się cieszył. Z lat dziecięcych mało mu wspomnień zostało o miejscach i ludziach, zatarty się one poźniejszem wychowaniem i życiem. Ubogi dworek, prosty stół, usługa kobieca, dziwne tryby tego powszedniego żywota pracy, upokarzały go niemal. Nie będąc do tylu zepsutym aby nie czuć poszanowania i miłości dla rodziców, był dla nich zobojętniałym i z obowiązku tylko oddawał im cześć należną. Przypatrując się ojcu, a nie mogąc pojąć, ażeby z konieczności i upodobania trwał tak zagrzebany w wiejskim kącie, przypisywał to dziwactwu jego...
Nie mogło mu pomieścić się w głowie, ażeby Zebrzydowski przyszedł do takiego upadku i nie potrafił się z niego podźwignąć.
Wiedział wprawdzie p. Roman, że są i biedniejsi jeszcze ludzie na świecie przeznaczeni do twardej pracy bez nadziei polepszenia bytu, ale tłomaczyło mu to urodzenie, kastowość, bez której nie pojmował świata. Pewnym rodom w jego przekonaniu, jako przedstawicielom tradycji przeszłości, winno było społeczeństwo opiekę, poszanowanie i tę cześć jaką gdzieindziej oddają białym krowom i słoniom, dla których stawiają się marmurowe żłoby kosztem wszystkich i perłowy obrok im sypie.
Młodzieniec odebrał był to dobre wychowanie i zdrowe zasady, które nie dozwalają przypuszczać, ażeby pan Bóg wszystkich do jednego stworzył losu i obowiązków. Miał zresztą uczucie miłosierdzia i litości w sercu dla biednych, którym w pewnej mierze czuł