Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No20 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i z okrzykiem radości podała Loli... Obie poczęły czytać pospiesznie.
List wystylizowany znakomicie i przypieczętowany wielką pieczęcią domu Zebrzydowskich, pokorny, uniżony, błagalny niemal, uwalniał Baronównę od danego słowa.
Hrabia przekonawszy się iż serca pozyskać nie był szczęśliwym, praw swych się zrzekał.
— Jesteś wolną! to rozumniejszy daleko człowiek niżem się spodziewała! klaskając w dłonie zawołała Herma... Potem nachyliwszy się do ucha Loli, szepnęła ledwie dosłyszanym głosem.
— Mimo wszystkich hrabiów i baronów okolicy, idź ze mną o zakład, że za rok i sześć niedziel będziesz panią Adolfową Nieczujską... tylko zmiłujcie się kupcie sobie choć mizerne Baronowstwo!!
Lola odepchnęła ją z lekka i niby gniewnie.
— Nie wiedzieć co pleciesz! odezwała się...


Zdaje się wszakże, iż Herma trafnie bardzo odgadła, bo wprawdzie nie w rok i sześć niedziel, ale w półtora roku, za trzeciej już bytności pana Adolfa w Gromach, odbyły się zaręczyny, a wkrótce potem ślub, po którym państwo młodzi na kilka miesięcy do Włoch wyjechali.
Hrabia Roman zrzuciwszy żałobę, puścił się w wielki świat stolicy galicyjskiej, przebywszy jedną zimę we Lwowie. Tu jednak, chociaż przez część towarzystwa wysoko był cenionym, scena dlań wydała mu się za szczupłą. Na zimę następującą wybrał się do Wiednia, tu uczuł się dopiero całkowicie w swym żywiole... Dobra wypuszczone zostały dzierżawą z ekscepcią jednego folwarku z pałacem w Pruhowie.
Tej pamiętnej zimy, która o przyszłym losie jego stanowić miała, hrabia Roman poznał w najlepszem towarzystwie wiedeńskiem, wdowę jeszcze młodą, uchodzącą za bardzo bogatą, znacznego domu i mienia na Węgrzech, bezdzietną, piękną i tak wielkiego tonu i dystynkcyi, iż ideałem mu się wydała. Salon jej i dom przybytkiem był mody elegancij i tej wyszukanej wykwintności form, do których hrabia tak nadzwyczajną przywiązywał cenę. Podobała mu się czarodziejka z czarnemi oczyma i mimo dwóch pułkowników, dobił się szczęśliwie pięknej, białej i czule ściskać umiejącej dłoń jego rączki.
Czy był szczęśliwym! historya nie powiada, a czytelnicy sami się tego domyśleć powinni.

KONIEC.
Méran 1873.