Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No20 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żałoby jestem obowiązany. Radziłem się ludzi doświadczonych, dla pupillów terminem najdłuższym bywało sześć niedziel.
— Ja radziłam się tylko serca mojego odpowiedziała Lola, a to mi każe nosić żałobę dziecka.
Znowu przerwała się drażliwa rozmowa, hrabia poprawiał włosy i coraz je gorzej gmatwał.
— Lecz przez rok, chyba Baronówna będzie musiała prosić o naznaczenie opieki? Prawo tego chce.
— Mówiono mi o tem i stosując się do niego, żądałam aby naznaczono p. Adolfa Nieczujskiego, mego kuzyna.
Zaczerwieniony mocno hrabia cofnął się krok, zaciskając usta mocno.
— Przy tej zręczności, kończyła panna, mam hrabiemu do uczynienia wymówkę... Słyszałam wypadkiem jego rozmowę z p. Adolfem.
— Słyszała pani?
— Tak jest, i nie kryję pann, że mi się nie podobała, że mnie obraziła.
Roman zaczerwienił się z gniewu.
— Ale mnie obraża pobyt jego tutaj?
— Dla czego? spytała Baronówna.
— Bo pobyt przedłużony nie jest przyzwoity, bo to jest jegomość nie na swem miejscu w salonie pani.
— Nie wiem, czy hrabia sobie przypominasz naszą pierwszą rozmowę, poczęła gospodyni, usiłując się okazać spokojną. Zapowiadałam panu, że sobie wymawiam zupełną swobodę postępowania. Przyjmuję w moim domu, kogo mi się podoba i nie pozwolę nikomu rządzić się tu za mnie.
Hr. Roman spuścił głowę.
— Pani raczy wejść w moje położenie, są rzeczy, których ja od narzeczonej wymagać mam prawo.
— Nie uznaję tego prawa, hrabio Romanie, zawołała Lola. P. Adolf jest mi potrzebny, jest mi miły, i dla fantazyi pańskiej wcale nie myślę go ztąd oddalać....
Hrabia zamyślił się długo, westchnął.
— A gdyby do tego przyszło że jeden z nas dwóch oddalić się musi? wyjąknął gniewnie.
Lola zamilkła jakby oddech wstrzymując w sobie, jakby wybuch hamowała...
— Uczynisz pan jak mu się będzie zdawało, ale pan Adołf nie odjedzie.
Bladość chorobliwa okryła twarz człowieka, który widocznie mniej miał odwagi niż jej okazał pod naciskiem chwilowego rozdrażnienia. Widząc że się los jego ma rozstrzygnąć, radby był powrócić do pierwszego położenia, a cofnąć się duma nie pozwalała...
Czuł że popełnił niedorzeczność. Rok i sześć niedziel żałoby dawał mu czas do trzeźwiejszego rozmysłu, pośpiech ten prawie bez powodu, wydawać się musiał dziecinnym.
— Pani więc odwołujesz swe słowo i sprzeciwiasz się woli nieboszczyka? dodał pół głosem.
— Nie, bom dając to słowo, przypomnij sobie, stawiła warunki do których się odwołuję.
— Cóż mi pozostaje? spytał Roman.
— Zostawiam panu rozstrzygnięcie, żywo dorzuciła Baronówna...
Stał jeszcze przez chwilę hrabia, jakby wahając się co począć
Duma wzięła wreszcie górę nad innemi uczuciami.
— Przybyłem tu, przebąknął niewyraźnie, wioząc pierścionek przeznaczony niegdyś przez nieboszczyka do zaręczyn, nic mi nie pozostaje jak dając pani czas do rozmysłu, uwolnić ją od mojej przytomności.
Skłonił się, a w tem Baronówna dodała pośpiesznie.
— Czasu do rozmysłu ani potrzebuję, ani przyjmuję. To czego pan wymagasz po mnie jest niepodo-