Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No20 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nąć. Postrzegł właśnie wiszący na guziku rewolucyjnie, nie prawidłowo, skandalicznie zegarek, pochwycił go i zapakował do kozy, to intermezzo zmięszało go i odjęło ochotę do dalszej rozprawy.
Począł chodzić po salonie.
Lola z Hermą weszły... Hrabia zbliżył się ku nim sztywnie. Wprzódy jeszcze nim go przywitała, Baronówna zmierzyła oczyma obu panów, zostawionych sam na sam i zrozumiała ich położenie.
Nie wiedziała tylko czemu je przypisać, czy dzikości Adolfa, czy nie właściwemu znalezieniu się hrabiego.
Powitanie było ceremonjalne bardzo. Lola pochyliła się zaraz do Adolfa i szepnęła pół głosem.
— Czemużeś pan nie zabawił hrabiego, aby mu czas skrócić?
— Próbowałem, ciszej odparł Adolf, ale mnie odprawiono, z dodatkiem nie zbyt przyjemnym.
Oczy Loli błysły gniewem i pobiegły na narzeczonego, który siedział z dumą konsularną na fotelu.
Położenie stawało się przykre. Na licu gospodyni wypalony rumieniec nie schodził, szarpała w ręku chusteczkę.
— Piękną mamy pogodę! odezwała się jakby tylko dla uspokojenia sumienia, do Romana.
— Jak na tę porę prześliczną...
Nie czekając nawet tej odpowiedzi, z której Herma już się śmiać poczynała. Lola zerwała się z kanapki, skinęła na p. Adolfa i odprowadziwszy go do okna w drugim końcu salki, spytała nakazująco.
— Jak to było?
Nieczujski opierał się zrazu, ale potrafiła wymódz na nim powtórzenie tego co mu hrabia powiedział i szybkim krokiem wróciła na swe miejsce.
Zbierała się burza widocznie. Sam hr. Roman poprzedzające ją chmury postrzegł na czole panny. Zdawało się jednak, że ją rozwaga zakląć potrafiła. Baronówna zwolna ostygła, opanowała się, i poczęła o czemś obojętnem... Herma się wmięszała do rozmowy, nie unikał jej Nieczujski i tak jakoś z biedą przeszedł czas do obiadu. Lola tylko z wielką odwagą i stanowczością grała poważnie rolę gospodyni... Hrabia choć się nie udobruchał bo przebaczyć nie mógł, że mu tak długo i to jeszcze w towarzystwie czyjemś czekać kazano, stał się znośnym.
Obiad przeszedł bez wypadku..
W pochodzie nazad do salonu, hr. Roman wyraził życzenie poufnej rozmowy, która mu chętnie została udzieloną. Lola, nie czekając dłużej weszła z nim do otwartego gabinetu. Hrabia, który tak rozmowy pragnął, w obec niej stracił nieco odwagę, przychodziła mu za spiesznie.
— Pragnąłem, rzekł cedząc nieco, życzyłem sobie pomówić z panią o wspólnych interesach.
— Dotąd o wspólnych jeszcze nie wiem, odezwała się Lola spokojnie.
— To jest względem ślubu, dokończył hrabia.
Baronówna nie tak prędko zabrała się na odpowiedź.
— Hrabia Filip był dla mnie czułym ojcem, rzekła, noszę po nim żałobę i nie sądze abym ją zrzucić mogła przed zwykłym rokiem i sześcią niedzielami.
— Hrabia mój stryj, przewidując swój zgon, rzekł Roman, wyraził życzenie ażeby żałoba nie była do ślubu przeszkodą.
— W tem jednem woli jego dopełnić nie mogę, przerwała Baronówna, powtarzam, nie mogę.
Hrabia milczał obracając kapelusz.
— Więc pani każe mi czekać rok i sześć niedziel?
— Nie ja, ale żałoba.
— Ściśle biorąc, odezwał się Roman, tylko ja do