Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No19 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od naiwnego wyznania, które rumiencem okryło twarz Adolfa, iż z nikim tak swobodnie, tak miło, tak otwarcie jak z nim wymieniać myśli nie mogła.
— Niech kuzynka wierzy, odparł Nieczujski, iż mnie to nieporównanie większą czyni przyjemność niż jej. Pani znajdujesz łatwiej w tych kręgach w których się obracasz, ludzi nawykłych do zastanawiania się nad podobnemi zadaniami, ja choć się na towarzystwo uskarżać nie mogę, najczęściej muszę być z ludźmi, którzy tylko interesa materyalne życia pojmują i cenią.
Dla nich to co po za niemi leży, zowie się próżną mrzonką. Był czas żeśmy w istocie może do zbyt ku marzyli, ale dziś, przyznaję to, pozytywizm obrał nas z ducha, zniżył poziom myśli, będących w obiegu, uczynił rozsądnemi do zbytku, ale istotami bez polotu...
— Dla czegóż się pan zamykasz w swem towarzystwie? spytała Lola.
— Inne byłoby dla mnie nieprzystępnem dla wielu różnic w przekonaniach... Są przytem powody uboczne, których wyliczać trudno.
— A! to pan, przebacz mi, że mu to powiem, odezwała się Baronówna rumieniąc nieco, jesteś do zbytku nieśmiały i nadto ostrożny...
— Jak to pani rozumie?
— Widzę to nawet z jego obejścia ze mną, rzekła Lola otwarcie, gdybym ja niemal gwałtem nie wciągnęła pana w tę miłą dla mnie rozmowę, która mnie karmi i uspakaja, mówił byś pan chyba z drugiego końca salonu o pogodzie.
Uśmiechnął się Nieczujski...
— Boję się być natrętnym.
— Dumnym pan jesteś do zbytku, mówiła Baronówna, nie chcesz się nastręczać nikomu.... zmuszasz by się mu kłaniano...
— A! nie, ale wolę pozostać na uboczu... rzekł Nieczujski zapominając się, wolę nie nawykać do zbyt wielkich przyjemności, aby za niemi i do nich nie tęsknić.
— Przynajmniej za Gromami nie zatęsknisz pan pewnie, boś tu nie wiele miłych, a dużo niesmacznych godzin przepędził.
Adolf spojrzał na nią.
— Przeciwnie, rzekł, pobyt mój tutaj policzę do najmilszych wspomnień życia. Zatruło mi go tylko to, że patrzeć muszę na położenie pani, które we mnie dziwne obudza uczucia...
— Fatalizm! odparła Lola.
— I trochę słabości, dodał Adolf, z energiczniejszą wolą, możnaby wyjść z tego położenia zwycięzko.
— A! nie znasz go pan jak ja!
Wchodząc właśnie z zarumienioną mocno wzruszeniem twarzą, do salonu Herma — zwróciła uwagę gospodyni i przerwała dalszy ciąg rozmowy.
Lola popatrzyła na nią i uderzyła ją więcej niż wszystko malująca się w jej ruchomych rysach, jakaś niecierpliwość i niepokój. Nikt mniej nad nią nie umiał ukryć się z uczuciem, jakiejkolwiek ono było natury.
— Co ci jest, Hermo? spytała Lola.
— Mnie? ale nic, nic a nic! zaręczam.
Powiedziała to takim głosem iż z niego się domyślił nawet pan Adolf, że coś zajść musiało. Wejrzenie na Hermę potwierdziło go w tem przekonaniu.
Piękna pani usiadła, wzięła jakąś robótkę, porzuciła ją, otworzyła książkę i odsunęła, w ostatku rozparła się w krześle, spuściła głowę i udawała spokojną ale jak najniezręczniej.
Nieczujska tymczasem namyśliwszy się powiedziała sobie w duchu.
— Cóż to ona dziecko, czy co? Trzeba żeby się uczyła żyć i cierpieć...