Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No19 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

długo zabawić nie wypadało, ucałował pulchną rączkę pięknej pani, zakręcił się i zniknął.
Namyślając się, zwolna, weszła Herma znowu do salonu i za pierwszem wejrzeniem poznała, iż zajęta rozmową z p. Adolfem Lola, nie postrzegła nawet jej zniknięcia i powrotu. Mogłaby więc była siąść na swem miejscu i tajemnicę, jakiś czas zatrzymać przy sobie, ale tak piękna nowina w łonie tak żywej istoty jak Herma, długo się ostać nie mogła, kręciła się na krześle, myślała i pierzchnęła co rychlej, aby do sekretu i narady przypuścić Ciocię Kapitanową.
Ta siedziała nad swoją pończochą nic się nie domyślając, gdy Herma wpadła wystraszona, okazując, że z czemś przybiega ważnem, opatrzyła wszystkie drzwi i tak się poczęła zwijać niespokojnie przygotowując do wyznania, iż Ciocię nastraszyła.
— Co pani jest? na Boga? co pani się stało?
— Zlituj się, Kapitanowo, cicho! cicho! żeby się Lola niedomyśliła.
— Czegoż? czegoż?
— Żeby nie postrzegła...
— Lecz cóż się stało...
Dopiero nachyliwszy się do ucha Herma szepnęła:
— Nieszczęście, stary hrabia umarł!
Nieczujska głośno w ręce plasnęła.
— A nie mówiłam! zawołała, ja widząc go czułam że nie pociągnie, jeszcze się zmógł tą rozmową, poruszył... Lecz zkądże wiadomość?
— Najpewniejsza, Bończa ją przywiózł.
Cóż teraz poczniemy? co myślicie, jak sądzicie? co Lola zrobi? czy dotrzyma słowa? ale to nie może być! Moja Kapitanowo, co pani sądzisz! mów! ja głowę tracę...
Trzepała tak, sypiąc pytaniami, że Nieczujska do słowa przyjść nie mogła...
— Kto tu teraz przewidzieć potrafi co się stanie? rzekła w końcu, kto zgadnie co się w jej sercu dzieje.
— Ale juściż go nie kocha?
— Tak, opiekuna jednak kochała...
Kapitanowa potrząsnęła głową.
— Powiedzieć jej! przygotowywać? czy taić przed nią? Spytała pośpiesznie Herma. Mów, Ciociu, mów, ty ją może znasz lepiej.
— Bończa mógł zbałamucić.. mogli go ludzie zawiadomić fałszywie?
Może to pogłoska nie prawdziwa... po cóż ją nabawić niepokojem, przemówiła Kapitanowa. Danoby nam przecież znać wprzódy niż innym.
Kończyła ledwie, gdy wprowadzono posłańca z Pruhowa z listem...
Zapieczętowany był lakiem czarnym...
Herma pochwyciła go prędko, zobaczyła adres do Baronównej, poczęła obracać na wszystkie strony i nagle zapytała posłańca.
— Umarł hrabia?
— Jaśnie pan skończył! rzekł cicho stajenny....
Dwie kobiety spojrzały po sobie, odprawiono posłańca do stajni, Ciocia Nieczujska nie bardzo wiedziała co począć, Herma z trudnością mogła utrzymać w sobie tajemnicę.
W salonie tymczasem p. Adolf zostawiony sam na sam z kuzynką prowadził spokojną i bardzo ożywioną rozmowę. Nie postrzegali się oboje jak czas upływał szybko. Mówiono o wszystkiem, o świecie, ludziach, losach, a Lola w usposobieniu smętnem utrzymywała, że są fatalizmy, przeznaczenia i nieuniknione dole.
Przeciwnie Nieczujski starał się jej dowieść, iż wola człowieka, gdy odważnie stanie do walki choćby z tą tajemniczą siłą, która losem się zowie, często z niej wychodzi zwycięzko. Sprzeczali się i zgadzali, rozumieli dziwnie i Lola nie mogła się powstrzymać