Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No18 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

karstwo, i każ dawać do stołu... Ja nie jem z wami, ale mojemu drogiemu gościowi towarzyszyć będę do stołu... aby nań dłużej popatrzeć.
Wkrótce Pęklewski, we fraku już, ukazał się z flaszką, łyżką i niespokojną twarzą, hrabia połknął podany mu napój, drzwi się otworzyły i ukazała sala jadalna.
Starym obyczajem była ona razem portretową. Po rogach stali czterej rycerze we zbrojach, na straży tej galeryi przodków, okrywającej całe ściany. Przepyszny gobelin zajmował część jedną nie zajętą niemi.
Stół był zastawiony z przepychem, okryty srebrami, choć obiad przygotowanym był tylko na cztery osoby, a jedna z nich wcale go dotknąć nie miała, bo stary Hrabia jeść nie mógł, i Lola też straciła apetyt po rozmowie. Kapitanowa tylko podziwiając kuchnię francuzką Pruhowa, jadła spokojnie za wszystkich. Gospodarz i delegowany przezeń mistrz ceremonii hr. Roman, usilnie się starali aby przy tej zręczności okazać na jakiej stopie dom miał być utrzymywany. Hr. Roman zajmował się sam oznaczeniem prawidłowego porządku w podawaniu win, których nikt nie pił. W srebro oprawne kartki z programami obiadu, drukowane po francuzku, leżały przed gośćmi. Nie brakło nic choćby na przyjęcie koronowanej głowy.. Służba szła szybko, cicho, zręcznie i z pożądanym szykiem.
Dla Loli zamyślonej, roztargnionej, usiłującej na próżno twarz weselszą okazać opiekunowi, wszystko to było straconem. Ocenić tego nie umiała, choć we wszystkiem lubiła elegancyę i wytworność.
Hrabia, świeżo po lekarstwie, wyczekać musiał do końca obiadu, nim mu filiżankę bulionu wypić było wolno. Uczta przeszła jakoś smutnie, podano kawę czarną a służba Baronównej zawczasu odebrawszy rozkazy, pośpieszyła z przygotowaniami do odjazdu i powóz stanął przed gankiem.
Hrabia usłyszał tentent i odgadł co znaczył, pośpiech ten dotknął go widocznie, posmutniał, wpatrzył się w twarzyczkę pupilli jakby ostatni raz widział ją w życiu i chciał nią oczy nasycić.
— Spieszycie się bardzo, rzekł cicho.
— Musimy, kochany opiekunie, odparła Lola, która już nakładała rękawiczki i zmęczona znać pragnęła spoczynku i samotności. Po chwili wstała dla pożegnania Baronówna... Hrabia siedział blady w swem krześle.
— Któż wie czy się jeszcze zobaczymy, rzekł cicho, moje godziny policzone... mam nadzieję, ale pewny nie jestem czy dożyję chwili co mi da spokój. Pozwól bym stary pobłogosławił ci, podziękował. Spojrzał jej w oczy przez łzy, które mu zwilżyły powieki, Lola wzruszona pochyliła się ku niemu.
— Bądź co bądź, niech ci Bóg w życiu błogosławi, jak ja błogosławię, powinnaś być szczęśliwą...
Po chwili milczenia wstała Baronówna, doktór się znalazł przy Hrabi, hr. Roman śmielszy po kilku wina kieliszkach, podał rękę narzeczonej, aby ją do powozu odprowadzić, odmówić jej nie obrażając opiekuna nie mogła, poważna i ostygła już przeszła salę nie mówiąc słowa. Nieczujska za to żegnała się śmiejąc, jakby czuła się w obowiązku trochę wesela rzucić na tę scenę zbyt żałobną i smętną.
Lola rzuciła się w głąb powozu, odetchnąwszy swobodniej, konie ruszyły...
Fotel hrabiego, którego głowa na piersi opadła, przesuwali już służący do sypialni, szedł przy nim Pęklewski. Stary nie mówił słowa, zdawał się pogrążony w myślach i jakby chwilowo nieprzytomny, co przypisać było można zbytniemu wysiłkowi dnia tego, Pęklewski nalegał, aby Hrabia szedł zaraz do łóżka, co też wykonanem zostało.
Parę razy spojrzał na Romana, który powrócił i nie mówiąc nic zabierał się do spoczynku.