Przejdź do zawartości

Strona:Lalki by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1874 No13 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! to będzie nadzwyczaj zajmujące! zawołała Herma... bardzo bym rada, ażeby się przepowiednia sprawdziła!
— A jakże pani nam wróży? zapytał Bończa.
— Ja wcale wróżką nie jestem... Lola dobra.. kochana, jest jeszcze dzieckiem, do serca jej zajrzeć bardzo trudno... a kogo wybierze sobie, tego nikt dziś nie odgadnie. Wiesz pan z mężczyzn kto jej dotąd najmilszy?
Bończa z niezmierną ciekawością pochylił się, aby tajemnicę usłyszeć.
— Kuzynek Nieczujski! śmiejąc się dodała Herma.
— Nie może być!! zdumiony odparł Bończa, pani żartujesz!
— Nic a nic, z nim mówić lubi, z nim jest najlepiej...
— Ależ przecie to nam nie grozi! zawołał kawaler boć to człowiek nie naszego świata.
Herma ruszyła ramionami.
— Cóż mówi o mnie? zapytał ciekawy.
— Najgorzej że wcale o panu nigdy nie wspominała...
— Nie było to najgorzej jeszcze — przerwał Bończa — lecz pani by ją powinna przez łaskę dla mnie wybadać.
— Nie przez łaskę dla pana, ale przez ciekawość, zapytywałam ją...
— I cóż? i cóż? natarczywie badał Bończa...
Rozśmiawszy się Herma, na wychodnem już do salonu, rzuciła mu w ucho.
— Ciesz się, stoisz na równi z hr. Romanem!
Po tej zagadkowej odpowiedzi pierzchnęła. Bończa wrócił do salonu mocno zamyślony. Tu prędko nadchodzący wieczór jesienny zmuszał gości do odjazdu, hrabina Bramińska, wylewając ostatki czułości na córkę najlepszej swej przyjaciółki zabierała się ją pożegnać, hr. Ildefons obliczał się z sumieniem czy jakiego nierozważnego nie popełnił kroku... ruszono się z miejsca. Bończa rad nie rad wziął za kapelusz także. Tryumfujący ze swojego przywileju hr. Roman pozostawał, otrzymawszy plac nad nieprzyjacielem cofającym się w porządku ale z kwaśną miną.
Nie był jednak sam, gdyż zapewne w skutek danego znaku, Nieczujski pozostawał w saloniku i wziął się zaraz przysunąwszy krzesło do przeglądania albumów, jak gdyby one dla zabawy jego na stole rozłożone były. Herma dla zajęcia niespokojnych rączek miała szydełkową robótkę, Lola wyniosła jakąś kanwę rozpoczętą ogromnym deseniem. Wszyscy więc znaleźli sobie zatrudnienie, jeden tylko hr. Roman zostawiony własnemu przemysłowi nie bardzo wiedział co począć.
Jedynym talentem, jaki posiadał młodzieniec, który zresztą był także nieco muzykalnym, ale tu do wysokiego stopnia ćwiczeń swych nie posunął było rysowanie karykatur. Znano go z tego, a drażliwe postacie niektóre lękały się tego niewinnego ołówka, przedrzeźniającego je w dosyć pospolity sposób. W istocie karykatura jest pono najłatwiejszą do stworzenia z niewielką umiejętnością i dowcipem. Charakterystyczne rysy przesadzić potrafi nawet nieuk... pochwycić ich wyraz i uwydatnić umie tylko talent prawdziwy... Karykatura może być arcydziełem, ale znośną być może nawet, gdy jest bazgraniną.
Hr. Roman słynął ze swych karykatur.
— Powinien pan nam dać próbkę swego talentu odezwała się Herma... postaramy się o papier i ołówk rysuj pan nasze karykatury.
Romanowi pochlebiało to uznanie, bo on sam zbytnią nawet wagę przywiązywał do swego talentu, ale przychodziły mu te produkcie z ciężkością i improwizować ich nie umiał.